Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

...bez chwili wytchnienia...

Ciszą opowiadała mu swe sny. Głazem wykrzykiwała pełne goryczy słowa. Nic nie zrozumiał, nawet nie starał się. I tak wie swoje. Nie ma sensu ciągnąć tego dalej. Po prostu nie ma. Trudno, może i jest ładna, inteligentna jednak... nie jest ciągle gotowy. Rodzinie mówi nie. Trzydzieści lat to nie koniec świata. Chyba nie potrafi kochać. Nie ta to znajdzie się inna. Ma szczęście w tych sprawach. Jutro ona się spakuje, wyjdzie bez słowa lub wręcz przeciwnie, zrobi mu scenę i... papa, nie ma ICH. Znowu będzie tylko ON. Pieniądze ma, zawsze znajdzie się jakaś chętna. Uśmiechnął się cicho do siebie i wyszedł z sypialni. Zamknął cicho za sobą drzwi. Usłyszał szloch. Paskudny uśmiech wpełzł na jego usta. Kolejna do kolekcji...
Widziała świat w cichych barwach słońca. Las, rzeka, łąka i śpiew ptaków. Nie liczy na wiele, pragnie tylko wsparcia. Dlaczego wszyscy powoli ją opuszczają...? Przyjaciele, rodzina, z nikim nigdy nie była... Pierwszy papieros... Podejrzewała już dłuższy czas, że jest chora, ale że aż tak... Drugi papieros... Zostały jej tylko słowa kreślone na papierze szkarłatnym atramentem i księgi. Nikt nie da jej skrzydeł, nikt nie zabierze trosk. Jest sama... Trzeci papieros... Zrywa się wiatr, jutro będzie padać, pomyślała. Niedługo i po nią przybędzie ten wiatr. W sumie to nie żałuje, tylko brak jej będzie zachodów słońca... Kolejny papieros...

Zabił... Będzie musiał żyć z tą myślą... Niechcąco, w cale tego nie planował... Był trzeźwy, jechał wolno, sama się rzuciła pod ten głupi samochód. Zostawiła list, chciała się zabić, ale na Boga, dlaczego jemu zrujnowała życie?! Będzie sądzony, rodzina na jego utrzymaniu, żona bezrobotna, dzieci muszą iść do szkoły, trzeba pomóc Robertowi w pracy, kto im pomoże? Boże najświętszy, jakoś musi mu się udać, wesprzeć rodzinę, gorzej jak wyrzucą go z pracy... Pomocy...!

Twarz bardzo opuchła... Tym razem jednak nie bolało tak bardzo... Zawsze bił tak, by nie zostawały ślady jednak ostatnimi czasy nie może już nawet wyjść po zakupy by nie narazić się na drwiny sąsiadów. Powoli ma chyba już tego dość jednak z drugiej strony... kocha go, cały czas, bez względu na to co robi. Matka powiedziała „jesteś złą żoną więc zasługujesz na bicie” ojciec tylko poprawił prace męża a on sam... nigdy nie zapomni tych ciosów spadających na nią nieprzerwanym ciągiem. Już nie ma sensu chcieć poprawy, jest jedynie pragnienie zakończenia tego wszystkiego. Twarz bardzo opuchła... A ona potulnie poszła do kuchni robić kolejny przypalony obiad by zebrać kolejne kary...

Ojciec został zatrzymany, już nie będzie krzyków jednak... Musi. To już nie tylko heroina, to jego prawdziwe życie. Sens. Prawda i sen zarazem. Jawa przeplatana najpiękniejszym z dni jego dzieciństwa, gdy wszystko było inaczej...

Wychodzę! Nie wiem kiedy będę, prawdopodobnie jutro!- Krzyknął i zabrał ze sobą ostatni srebrny świecznik prababki. Już nie wróci.

Syn, córka, ojciec, matka, syn...
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły