Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Thy Disease - Rat Age (Sworn Kinds Final Verses)

"Rat Age (Sworn Kinds Final Verses)" to czwarty album krakowskiego Thy Disease i pierwszy nagrany dla nowej wytwórni Empire Records. Już poprzedni album zespołu pokazał, że zespół coraz bardziej odbiega od black metalu, zastępując bardziej ekstremalne motywy elektroniką. "Neurotic World Of Guilt" pokazał odważniejsze podejście do wykorzystania instrumentów klawiszowych, nie rezygnując jednocześnie z deathmetalowych schematów. Niestety nie każdemu taka pokaźna doza elektroniki musiała się podobać.

Nowa wytwórnia - nowe wyzwanie, Thy Disease utrzymało słuchaczy w niepewności, czy zespół nagra jeszcze bardziej elektroniczny album, czy też będzie to zupełnie nowa jakość. Co więcej - w zespole pojawił się nowy klawiszowiec Cube...
 
Jakie jest więc najnowsze dziecko Thy Disease? Od razu powiem, że jest to najlepszy i najdojrzalszy dotychczas album tego zespołu. Z jednej strony grupa nie gra niczego odkrywczego, ale z drugiej - mamy spory powiew świeżości. Pierwszą rzeczą, którą daje się zauważyć  jest bardzo nowoczesne, aczkolwiek metaliczne, brzmienie - gitary jak i perkusja miejscami przypominaję te znane z "Gateways To Annihilation"  Morbidaniołków. Najważniejsze, że wszystkie instrumenty są świetnie słyszalne, a "Rat Age (Sworn Kinds Final Verses)" jest albumem zdecydowanie gitarowym!
 
Tym razem zespół porusza się w klimatach znanych z Samael "Eternal", Arch Enemy "Anthems Of Rebellion" oraz "Gateways To Annihilation". No właśnie - nowy nabytek zespołu Cube prezentuje zupełnie niemetalową technikę grania na instrumentach klawiszowych. Wykorzystanie sampli i virusa jest wszechobecne, ale rzadko wychodzi na pierwszy plan. Thy Disease jednak odważył się zamieścić 3 krótkie numery (nieuwzględnione we wkładce) będące keyboardowymi miniaturkami definiującymi styl gry Cube'a. Brak jest tu jakichkolwiek ckliwych solówek, a bliżej natomiast zdecydowanie do tego co gra Samael. Miejscami moglibyśmy odnaleźć nawet trip-hopowe naleciałosci, jakimi czaruje Kevin Moore ze swoim Chroma Key.
 
Na płycie nie zabrakło jednak soczystego death metalu, pełnego nowoczesnych shreddingów, podwójnej stopy i bardzo modernistycznych rozwiązań aranżacyjnych, odrobiny blastów. Kto jednak szuka pysznych, popisowych solówek, może czuć się odrobinę zawiedziony. Obok rozpędzonych deathmetalowych "Enemies", "Antidite" czy "Syndicate" znalazły się też wolniejsze numery jak "Life Form". Jedynie wokal Senajki może przypominać fascynacje zespołu black metalem. Jako bonus pojawił się utwór "Unity", który (standardowo w Thy Disease) jest dogłębnie zakorzeniony w muzyce elektronicznej
 
"Rat Age (Sworn Kinds Final Verses)" jest zdecydowanie najrówniejszym i najbardziej wyrazistym albumem zespołu. Pomimo tego, że Thy Disease nie gra niczego przewrotnego, to ciężko jest zaszufladkować ich twórczość. Otrzymaliśmy po prostu  dobry deathmetalowy album, z którego fani powinni być zadowoleni. Zespół odważył się wprowadzić pewne zmiany nie zabijając jednakże swojego stylu. Osobiście cieszę się, że zespół nagrał album bardziej zadziorny niż "Neurotic World Of Guilt". Sądzę, że jednak dopiero następny album pokaże prawdziwe oblicze grupy i uwypukli  jej największe atuty. Póki co, "Rat Age (Sworn Kinds Final Verses)" jest obok "Organic Hallucinosis" Decapitated najjaśniejszym tegorocznym punktem na polskiej scenie deathmetalowej.
 
Wydawca: Empire Records (2006)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły