Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Theatre Of Tragedy - Velvet Darkness They Fear

Deszczowa pogoda, wiatr, zmierzch, w tych jakże uroczych okolicznościach przyrody postanowiłam "wrzucić na ruszt" drugą płytkę Theatre Of Tragedy, jaką jest wydana w 1996 roku "Velvet Darkness They Fear".
Album zaczyna się tytułowym intrem, subtelnie wprowadzającym słuchacza w klimat całej płyty. Wstęp płynnie przechodzi w następną ścieżkę "Fair And 'Guiling Copesmate Death". Od razu rzuca się w oczy (a raczej w uszy) inspiracja muzyką dawną - słychać to w przejściach z metrum na 3, które rzadko kiedy jest obecnie wykorzystywane w muzyce metalowej. I do tego ta stylizacja klawiszy na klawesyn przywodzi na myśl minione wieki. "Bring Forth Ye Shadow" - następna doom-gotycko-metalowa ballada, oparta na umiejętnym przeplataniu się growlingu Raymonda i sopranu Liv.
Kolejny utwór - "Seraphic Deviltry" - nieco szybszy od poprzednich, utrzymany w tym samym klimacie, teksty także w języku staroangielskim.
"And When He Falleth" - jeden z moich ulubionych kawałków na tym albumie. Rozpoczyna się stopniowa rozgłaśnianymi klawiszami, po czym wchodzi partia wokalna Liv, a dalej następuje część z growlem. No ale najpiękniejszy jest niezwykle melodyjny refren, w którym growl przechodzi w cichą melorecytację w tle. W utworze tym ponadto wykorzystano fragment dialogu Jane Asher i Vincenta Price'a z filmu "Maska Czerwonej Śmierci".
Równie wartościowym utworem jest śpiewany w języku niemieckim "Der Tanz Der Schatten". Wiele tu emocji, erotyki, tajemniczości i estetyki. Muzyka ta jak najbardziej przemawia do wyobraźni, jest jak snująca się baśń...
W "Black As The Devil Painteth" nie odstaje od całości, tak jak "On Whom The Moon Doth Shine", który rozpoczyna się ciężkim wjazdem gitar, a zaraz potem delikatnym śpiewem wokalistki z klawiszami w tle. Co odróżnia ten utwór od innych, to bardzo efektowna końcówka, niemal symfoniczna w pewnych momentach.
Ostatni utwór zaczyna się bardzo, ale to bardzo smutno, normalnie nic innego nie można sobie przy nim wyobrazić tylko jesienny las skąpany w listopadowym deszczu ... Albo mnie już fantazja ponosi. Generalnie - w sam raz na taką (nie)pogodę. Ale zaraz później coś zaczyna się dziać - wchodzi surowa, groźnie brzmiąca partia growlu i mamy jakby następny akt na przedstawieniu w Teatrze Tragedii...

Piękny album. Polecam dla wszystkich estetów lubiących ciężką muzę.

Wydawca: Century Media Records (1996)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły