Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Ten Masked Men - Ten Phanten Masked Menace

Czwarta płyta amerykańskiej kapeli Ten Masked Men nosi tytuł "Ten Phanten Masked Menace". Jest to kolejna dawka death metalowych coverów znanych przebojów z odpowiednią dozą humoru.
Pierwszy utwór Bros "When Will I Be Famous" to dość dynamiczna kompozycja o ciekawym brzmieniu i dobrze rozplanowanym wokalem. Dwójka to utwór Justin'a Timberlake'a. Bardzo ładnie zagrana gitara, spokojny dość growlowy wokal dają uroku temu utworowi. Trzecia kompozycja to Alcazar "Don't You Want Me" - bardzo ciekawie rozplanowany wokal, ale muzycznie to średni utwór. Czwórka to znany "Sex Bomb" Toma Jones'a. Utwór zagrany dynamicznie i wpadający w ucho - jest naprawdę dobry. Piąty utwór Everlast "Black Coffee" to blackmetalowa konwersja hip-hopu, brzmi naprawdę oryginalnie i komicznie. Polecam. Szóstka to "Fallin'" Alicii Keys, cover nie rzuca na kolana, poprawny, ale nic nadzwyczajnego. Siódemka "Independen Women Pt. 1" Destiny's Child też nie jest czymś wybitnym. Ósmy utwór "Goldfinger", soundtrack z przygód Jamesa Bonda z 1964 roku, to już tradycyjny dla tego zespołu powrót do Agenta 007. Utwór nawet ciekawy i wpada w ucho. Dziewięć - "Genie In A Bottle" Christiny Aguiler'y, ciekawie brzmi, ale nie jest jakoś szczególnie wciągający. Dziesiątka to dość sławny "I Get Around" w oryginale wykonywany przez The Beach Boys. Cover jest świetnie zrobiony i wpada już na samym początku w ucho. Jedenastka - "Sledgehammer" Petera Gabriela w wersji Dziesięciu Zamaskowanych Mężczyzn to bardzo ciężki utwór i mi osobiście się nie podoba. Dwunastka to Donna Summer "Hot Stuff", utwór zawierający świetną solówkę gitarową, czuć w nim poczucie humoru i sądzę, że jest dosyć ciekawie zagrany. Trzynasta kompozycja "New York, New York" Franka Sinatry ma niesamowity klimat. Jest to spokojny utwór zagrany ciężko z growlem na wokalu, ale niesamowicie klimatycznie, najlepszy chyba utwór na tej płycie. Czternasty, ostatni utwór to Ash "Candy" to także interesująca kompozycja, która ma bardzo zabawne brzmienie.

Podsumowując, płyta z samego założenia zespołu - wyśmiewania gatunku pop - jest interesującą pozycja. Niestety, moim zdaniem jest to najgorsza płyta Ten Masked Men, chociaż warto ją przesłuchać - w ramach rozrywki.  

Wydawca: ?
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły