Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Pan.Thy.Monium - Khaooohs & Kon-Fus-Ion

Dan Swano raz po raz wpada na świetne pomysły, które realizuje poprzez przeróżne projekty muzyczne. Ten genialny muzyk, który rozpoczynał karierę w legendarnym Edge Of Sanity, czaruje nie tylko eklektyzmem stylistycznym, ale swoistym wizjonerstwem. Pan.Thy.Monium uchodzi za najbardziej "progresywny" z jego projektów.
"Khaooohs & Kon-Fus-Ion" nie jest jednak typowym progmetalowym albumem. Co więcej - ciężko jest mi znaleźć jakiekolwiek porównanie. Generalnie jest to doom-death metal ... generalnie - gdyż jest tutaj mnóstwo elementów, które wykraczają poza tę barierę. Oczywiście zostajemy poczęstowani  bardzo głębokim growlingiem, ciężkimi, wolnymi riffami - ale są to jedyne rzeczy, które opierają się na pewnym schemacie. Swano wprowadził bowiem do utworów mnóstwo przestrzeni. Mamy floydowskie gitary, świetne solówki, są klawisze stanowiące mroźne potężne tło, aż w końcu mamy także instrumenty dęte. Swano nie boi się także eksperymentować z różnymi dźwiękowymi efektami, które potęgują mroczne i chłodne doznania. Jest to muzyka dalece mniej szablonowa niż My Dying Bride, ale zarazem bardziej progresywna, brutalna i mniej chwytliwa niż Sculptured.

Obiekcje natomiast mam co do samej konstrukcji albumu, na który składają się cztery utwory. Pierwsze dwa to ponad dziesięciominutowe progresywne kolosy pełne zmian nastroju z całą paletą różnorodnych dźwięków. Kolejny utwór to sześć minut dołującej atmosfery stworzonej jedynie przy użyciu klawiszy - jest to bardzo piękny numer, ale... ostatni, gdyż faktycznie ostatni na płycie "In Remembrance" to nic innego niż minuta ciszy. Nie uważam tego za dobry zabieg, gdyż dwa ostatnie utwory odbiegają poziomem od pierwszych dwóch - niestety psuje to całościowe wrażenie.

"Khaooos & Kon-Fus-Ion" jest chyba mimo wszystko najciekawszym albumem grupy, który wnosi bardzo wiele nowego do każdego z gatunków. Nie jest to jednak dzieło, które powoduje ciarki na plecach, gdyż czuć niedosyt po przesłuchaniu tego krążka - tej genialnej muzyki jest trochę za mało.

Wydawca: Relapse Records (1996)
Komentarze
zsamot : Jednak debiut był chyba łatwiejszy... W każdym razie poprosiłem owe...
Harlequin : ja rzadko wracam do tego wydawnictwa, ale muzyka naprawde intrygująca....
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły