Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Helloween - Keeper Of The Seven Keys Part I

Jak na profesjonalny portal metalowy przystało, wypadałoby prezentować różnorodną muzykę, a że portalowi fani power i heavy metalu piszą na okrągło o kopiach Nightwisha, to postanowiłem odświeżyć bardziej klasyczne brzmienia. Helloween to bezdyskusyjny klasyk, zespół, który stworzył gatunek jakim jest power metal. "Strażnik Siedmiu Kluczy" jest chyba najbardziej znaną i respektowaną pozycją w dyskografii zespołu - drugi krążek zespołu, a pierwszy z młodym, 18-letnim, fenomenalnym Michaelem Kiske na wokalu pokazuje świeżość, jakiej brakuje w obecnie w tym gatunku muzycznym.
Płyta rozpoczyna się symfonicznm intrem, które szybko przechodzi w "I'm Alive", bardzo szybki, dynamiczny, skoczny i melodyjny numer - zero tendencyjności, zero kalkulacji - czysty spontan!  Prawdziwy szok przychodzi wraz z pojedynkami solowymi - pełnymi pasji, czadu, nawiązującymi do klasyki, zagranymi z wyrachowaną precyzją, a zarazem z młodzieńczą werwą!

Kolejny "A Little Time" jest jeszcze bardziej przebojowy, odrobinę bardziej rockowy, z fajnymi piskami gitarowymi w refrenie.

"Twilight Of The Gods" to powermetalowy hymn z chóralnym refrenem, mocarnym głosem młodziutkiego Kiske. Ten utwór chyba najbardziej nawiązuje do obecnej "wizji" power metalu.

"A Tale That Wasn't Right" to przepięna ballada, bardzo patetyczna, bardzo smutna, z przepiękną melodią i zapierającą dech w piersiach partią wokalną Kiske po raz kolejny.

"Future World" to już klasyczny killer zespołu. Utwór rozpoczynający się "wystukanym", czyściutkim riffem, podrasowanym mrocznymi akordami gitary, szybko przeradza się w powermetalowego kolosa z fantastyczną melodią i genialnymi solówkami.

"Halloween" to prawdziwy punkt kulminacyjny płyty. 13-minutowy utwór, pełen fantastycznego instrumentarium, dramatyzmu, nieoczekiwanych zwrotów akcji, zmian tempa, prawdziwy powermetalowy epos !

Płytę wieńczy arcyciekawy, króciutki "Follow The Sign" - bardzo mistyczny, z klimatyczną solówką i wyszeptaną partią wokalną. Naprawdę świetne ukoronowanie rewelacyjnego albumu.

Mom zdaniem, po dziś dzień nie powstał w tym gatunku album lepszy niż pierwsza część "Keepera...". Po dziś dzień słyszałem niewiele albumów, z których kipiałoby tyle spontaniczności, pasji i werwy. Szkoda tylko, że kolejne albumy zespołu już takiego poziomu nie osiągnęły.

Wydawca: Noise Records (1987)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły