Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Evanescence - The Open Door

Po Evanescence wiele nie można było się spodziewać. Nie czekałam na tę płytę, ot - po prostu wpadła mi w ręce. Co tu dużo mówić. Niczym nie powala. Powiem więcej, o ile ani "Origin" ani "Fallen" nie drażniły uszu, to "The Open Door" to robi. Amy Lee jęczy, smęci. Utwory są bliźniaczo do siebie podobne, zalatują Lacuną Coil, która też nie jest zespołem tworzącym muzykę niesamowicie wysokich lotów. Widać, że muzykom Evanescence brakuje pomysłów.
Wybija się tu troszkę "Lacrymosa"... Gdyby wyciąć wokal i perkusję byłby z tego zdatny utwór (czyli krótko mówiąc niepotrzebna przeróbka, trudno to nazwać coverem, Mozarta). Staram się napisac coś dobrego o tej płycie, cokolwiek dobrego w niej znaleźć, no ale niestety podobnie jak rewolucji na tym albumie, mocnych stron znaleźć nie mogę. A nie! A jednak, okładka jest bardzo ładna. No ale nie osądza się płyt po okładce. Nie polecam nawet fanom zespołu.

Ocena: 1/10 (jedynka to za okładkę)

Wydawca: Wind-Up Records (2005)
Komentarze
Leksa : widzę, że trochę późno się dołączam do tej jakże zagorzałe...
slashy : Przepraszam ale czy waszym zdaniem obiektywna znaczy "ta ktora pochwala"...
AnnaLee : Mi się bardzo podobała 1-sza płyta, miała genialny klimat, poza tym ba...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły