Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Bullet For My Valentine - The Poison

Już pół roku na mojej półce leży pierwszy album Bulletów. Trochę się zakurzył. Starałam się nie przesłuchiwać i nie oceniać tej płyty, gdyż wielkie rzesze fanów tego zespołu spaliłyby mnie na pewno na stosie. Ale raz kozie śmierć. Hmm... więc może wpierw jedno pytanie: kto u licha wymyślił taką lipną nazwę zespołu? Jeszcze trochę i doczekam się deathmetalowej grupy o nazwie Strzały Amora Dla Potwora. Litości. "The Poison" to naprawdę wielka trucizna - dla moich uszu, no i mam przez nią sensacje żołądkowe.
Intro w sumie jest bardzo ładne, takie płaczliwe, jak wycie niemowlaka. Ma się ochotę go tylko uciszyć, dlatego się go tuli. No i jaka nagroda? Wrzask bachora w drugim kawałku. Zespół jak widać uległ schematom. Mamy na całej płycie kolejno: darcie papy-śpiew-darcie papy-riffy-darcie papy-solo-wokal-koniec. Co prawda jeden kawałek mi się spodobał, bo wpada w ucho ("All This Things I Hate").

Szczerze powiedziawszy miałam ochotę prędzej udusić tego krzykliwego bachora niż go słuchać. Lepiej sprawdzę czy płyta nadaje się chociaż do latania jako spodek UFO. Polecam jako trutkę na szczury, albo dla sąsiadki-plotkary.

Ocena: 2/10

Wydawca: GUN Records (2005)
Komentarze
Gitarzysta : Co za pitolenie, ja nie moge... dla płytki 12/10 ! To najlepszy debiut jaki słysz...
Ash_Wednesday : no wg mnie wokalista strasznie smeci..;/ nic nowego soba nie pokazali...;/naste...
Nightcreature : Wiesz ja ich wcale nie porównałem ale jeśli tak to wygląda no to nie by...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły