Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Błazen

- Obiecuję, że jeśli okażesz się być Bogiem będę Ci posłuszna.- Powiedziałam kiedyś klęcząc przed tronem, na którym siedział Bóg. Bóg wyglądał śmiesznie. Przypominał z twarzy Stańczyka, albo innego pajaca tudzież błazna. Ubrany był w obcisły gorset, na co narzucił śmieszną tunikę koloru indygo. Tak, Bóg jest bez gustu. Aby wszystko wyjaśnić nadmienię tylko, że Bóg to jest nasz radosny stwórca. Znaczy się w ogólnym założeniu Boga. Nie będę tu przecież Biblii Chrześcijańskiej cytować.

Parę dni później odwiedziłam Go ponownie.
- Panie Boże, będę się tak do Ciebie zwracać, gdyż nie wiem właściwie jeszcze kim jesteś. Chciałam się Ciebie zapytać co mam zrobić, aby być pewną swoich poczynań? Aby zawsze robić słusznie i dobrze?

Bóg nie odpowiedział. Rozpostarł szeroko ramiona, głuchym echem rozniosło się siorbnięcie nosem. Poprawił zmierzwiony blond włos.
Smutna i niepocieszona wyszłam nie uzyskawszy odpowiedzi. Zaczęłam się zastanawiać: „Czy Bóg nie robi tego specjalnie? By mnie sprawdzić? By zrodzić we mnie pytania, które mnie nie dotyczą? ”

Błąkałam się z tą myślą długo, aż w końcu postanowiłam iść Go zbluzgać. I wtedy przekonałam się, że mój Bóg nie był tym samym Bogiem co Bogowie innych ludzi. Urodził się we mnie jakiś taki wewnętrzny oportunistyczny obraz, który kazał mi sądzić, że mój Bóg- to zlepek wszystkich Bogów. Potwierdzałaby to chociażby antena satelitarna stercząca z jego głowy.

- Boże, kim jesteś?- Zapytałam innego razu. Wtedy po raz pierwszy na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Zupełnie jakby bał się tego pytania, a nawet więcej- znał na nie odpowiedź i wiedział, że musi mi odpowiedzieć. Bóg usiadł wygodnie na swoim tronie, poprawił oparcie kręconego fotela i odezwał się po raz pierwszy.

- Nie jestem tym kim chciałabyś, abym był, ale jestem tym, który jest Ci najbliższy, a jednocześnie najdalszy. Znasz każdy mój sekret, a jednocześnie nie znasz żadnego.- zastygł.

Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie, tworząc swoistą plątaninę gumy do żucia i włosów. Nie mogłam dać za wygraną. Raz odwiedził mnie sam. I rzekł:

- Wiem, że wiążesz ze mną jakieś nadzieje. Pozbaw się tego. Dziś wieczorem znajdziesz pod łóżkiem żyletki.
- Panie Boże, czy Ty mi sugerujesz..??
- Tak dziecko.

Wzięłam żyletki, ale były zbyt cieżkie. Wtedy pojawił się Anioł, który nie pozwolił. Powiedział, że to była ostateczna próba.

Poszłam oburzona do mojego Boga.
- Boże, co Ty sobie wyobrażasz? Jak możesz? Czy wiesz co mógłbyś tym uczynić? Jesteś niepoważny?
- Ja tylko…
- Milcz. Nie sądzę, aby nasza znajomość była rozsądna.- Trzasnęłam drzwiami.

Od kiedy zamknęłam drzwi do komnaty Boga, nie próbował się wydobyć. Raz znaczy się tylko walił do drzwi jak oszalały, ale go zignorowałam. Ostatnio szeptał przez ścianę, że mnie kocha, i że to się nie powtórzy. Oczywiście nigdy mu nie zaufam. Zupełnie jak nie mogę mieć zaufania do siebie samej, co rusz popełniam jakieś głupstwa.

Mam 17 lat i pełną kartotekę błędów. Odkryłam niedawno, że sama kieruję swoim życiem, jestem Bogiem własnego losu. Potrafię się w sobie zdusić i szeptać cichutko. Czasem potrzebuję by mi ktoś strzelił w pysk. Jestem posłuszna tylko sobie.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar