Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Yes - Close To The Edge

Mówiąc o klasyce rocka progresywnego zazwyczaj myśli się o pięciu zespołach: King Crimson (zwłaszcza debiut, choć wszystkie płyty do "Red" zasługują na uwagę), Pink Floyd ("Atom Heart Mother" oraz "The Dark Side Of The Moon"), Genesis ("Selling England By A Pound"), Jethro Tull ("Thick As A Brick" oraz "Aqualung") oraz właśnie Yes za sprawą omawianej płyty.
"Close To The Edge" to zaledwie trzy utwory trwające w sumie poniżej czterdziestu minut. W tych dźwiękach zawarto jednak kwintesencję rocka progresywnego. Rozbudowane kompozycje pełne różnorodnych tematów, świetne instrumentarium - niewątpliwie to właśnie Yes jest najbliżej do bycia nazywanym protoplastami progmetalu. Uwagę zwraca zwłaszcza utwór tytułowy, który jest prawdziwą perłą w historii rocka. Ścierają się tutaj różne style, co pozwala muzykom na dość swobodne maltretowanie instrumentów. Nie jest to tak awangardowe i trudne w odbiorze granie jak King Crimson, ani też tak poetyckie jak Jethro Tull, ale to właśnie w przypadku Yes umiejętności techniczne są najbardziej namacalne. Jedyną barierą jaka utrudnia odbiór tej płyt to delikatny, trochę zniewieściały głos Iona Andersena.

W zasadzie to Yes stworzył to za co chwalimy teraz m.in. Sieges Even. "Close To The Edge" to jedna z najważniejszych płyt w historii rocka i zdecydowanie najlepsza w dyskografii Yes. Podejrzewam, że nie każdy polubi tą płytę właśnie ze względu na wokal (ja wciąż z nim walczę), ale warstwa instrumentalna to geniusz.

Tracklista:

01. Close To The Edge
02. And You And I
03. Siberian Khatru

Wydawca: Rhino Records (1972)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły