Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Więzy krwi (Część II) - Upadek

- Nie!!!
Poderwała się do góry i obraz przed jej oczami zmienił się. Nie było już jeziora. Woda zmieniła się w chłodną pościel. Dzień w noc, a słońce na niebie w księżyc za oknem.
Rozejrzała się zaspanym wzrokiem po swoim pokoju.
Kilka sekund później Kail wparował do pokoju, wyrywając drzwi z zawiasów. Z mieczem w dłoni, obrzucił wzrokiem cały pokój i doskoczył do okna.
- Co się stało?!
- Kail? - szepnęła cicho.
- Dlaczego krzyczałaś? Mów szybko! Ktoś tu był?
Spojrzała na jego twarz. Nawet przy słabym świetle księżyca było widać, że jest przerażony. Poczuła w sercu ogromne ciepło. On nigdy nie pozwoli mnie skrzywdzić. Kail. Mój brat.
Wstała z łóżka i rzuciła mu się na szyję.
Nie mogła nic powiedzieć. Nie potrafiła słowami wyrazić, jaka jest szczęśliwa, że ma kogoś takiego. Kogoś, kto nigdy nie pozwoli jej skrzywdzić. Kto zawsze będzie ją bronił.
Nagle wróciła myślami wstecz. Przypomniała sobie swój sen. Zaczęła szlochać.
Jezioro. Ciała dzieci, rozszarpywane przez potwora. I przypomniała sobie Kaila. Zaklęciem przywołuje swój miecz i płynie dzieciom na ratunek, teleportując ją wcześniej na brzeg. Wszystkie te obrazu w ciągu sekund przeleciały w jej myślach pozostawiając tylko jedno. Ciało jej brata unoszące się na wodzie. Zakrwawione i martwe.
Czując, że nie może powstrzymać drżenia swojego malutkiego ciała, mocniej przytuliła się do swojego brata.
Kail z siostrą na rękach wyszedł z pokoju i posadził ją na krześle. Podgrzał wodę i dosypał do nich ziół.
Podał jej kubek i usiadł na krześle obok niej.
Siedzieli w niewielkim skąpo urządzonym pomieszczeniu. Palenisko pod ścianą żarzyło się dając ciepło. Nieopodal paleniska, leżał czarny kot, grzejąc się i mrucząc cichutko.
- Co się stało? - spytał.
- Miałam zły sen - odparła cicho.
Kail otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale widać rozmyślił się.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Za oknem było wciąż ciemno. Palenisko dawało bardzo mało światła i w izbie panował półmrok. Cienie tańczyły na ścianie przed nimi, przybierając rozmaite kształty. Kail kątem oka dostrzegł, że jego siostra drży patrząc na nie.
Wziął ją za rękę.
- Wiesz, że twoje sny maja wielką moc. Mogą nam bardzo pomóc w tej wojnie. Nie zapominaj o tym, co się stało. - wziął głęboki oddech i ciągnął dalej. - Nasz dom, nasza rodzina. Całe miasta. Tego już nie ma.
Spojrzała na brata. Po jego policzku spłynęła łza.
Pamiętał. Ona też pamiętała.

Ogień. Dym. I potwory.
Stali na środku najwyższego placu. Za ostatnimi murami ich potężnego miasta. Kilkadziesiąt metrów przed nimi była brama. Raz za razem odginała się, ustępując pod naporem potworów.
Rozejrzała się w około.
Tuż przed nią stała jej matka. W pięknej czerwonej szacie ciasno przylegającej do jej ciała wyglądała pięknie, nawet teraz, kiedy jej policzek znaczyła długa otwarta rana, z której cały czas płynęła krew. Trzymała w ręce swoją długą różdżkę. Obok niej stała jej najlepsza przyjaciółka. Ich szaty różniły się tylko kolorem.
Adria.
W błękitnej sukni. W jednej ręce trzymała czarną różdżkę za ogromną perłową kulą na końcu. W drugiej miecz swojego męża.
Dwie najpotężniejsze czarodziejki. Władczynie ognia i wody. Choć tak potężne, tej nocy obie miały zginąć.
Wszyscy usłyszeli przeraźliwy krzyk.
Spojrzała.
Kilkanaście metrów dalej klęczał jej brat. Na kolanach trzymał głowę swojej ukochanej. Jej ciało było nie ruchome. Martwe.
Jej matka spojrzała na swoją przyjaciółkę.
- Adria. To koniec. - powiedziała.
Jej przyjaciółka obróciła się w jej stronę. Błękit jej sukienki niknął pod zakrzepłą krwią. Była to krew jej męża, który jeszcze nie dawno walczył u jej boku.
Pomimo to Adria wciąż się uśmiechała.
- Na to wygląda moja droga. Ale my mamy jeszcze trochę siły prawda?
- Moje dzieci - krzyknęła jej matka. - Muszę je stąd teleportować!
Adria przestała się uśmiechać i skinęła poważnie głową.
Matka złapała ją za rękę ruszyły w stronę Kaila.
- Kail. - krzyknęła kiedy się zbliżyły.
Żadnej reakcji. Kail wciąż klęczał i gładził swoją ukochaną po głowie. Krzyk zmienił się w szloch. Jego siostra spojrzała na martwe ciało.
Twarz była częściowo spalona. Skóra na policzku niemal czarna. Z rany na brzuchu wciąż ciekła krew. Prawa ręka była wygięta pod nienaturalnym kątem.
Adria podeszła do Kaila. Lewą ręką złapała go za włosy, a prawą z całej siły uderzyła w twarz.
- Kurwa - krzyknęła masując rękę.
Kail wyglądał jak przebudzony ze snu. Spojrzał na otaczające osoby.
Czarodziejka podniosła miecz swojego męża i wcisnęła chłopakowi w ręce.
- Trzymaj. Niech Ci służy. Mi już się nie przyda.
Spojrzał na miecz półprzytomnym wzrokiem.
Jej matka spojrzała na Adrię i pokiwiała powoli głową. Obróciła się do swojej córki. Kucnęła i spojrzała jej prosto w oczy.
- Pamiętaj kochanie. Zawsze trzymaj się blisko brata. On Cię obroni - łzy popłynęły z jej oczu.
Przytuliła swoją córkę.
- Pamiętaj, że mamusia Cię kocha.
Nagle gwałtownie podniosła ją z ziemi i postawiła obok Kaila. Pocałowała swojego syna w policzek.
- Opiekuj się nią.
- Pośpiesz się Nessa! - krzyknęła jej przyjaciółka. - Zaraz się przebiją!
Wszyscy spojrzeli na bramę. Główne belki niemal już popękały. Przez dziury w drewnie widać było świecące oczy potworów.
- Jestem gotowa.
Stanęły wokół rodzeństwa i złapały się za ręce. Zamknęły oczy i zaczęły skandować zaklęcie.
Kail czuł jak jego ciało traci wagę jak staje się coraz lżejszy, i wtedy zdał sobie sprawę, co się dzieje.
Dzieci spojrzały na swoją matkę.
Otworzyła oczy i szepnęła.
- Jestem z was dumna.
Rodzeństwo w ciągu kilku sekund stało się przeźroczyste, po czym zniknęło.
Nessa i Adria spojrzały sobie w oczy. Obróciły się w stronę bramy.
Grube bale z drewna pękły z hukiem, a przed dziurę wsypały się potwory.
- Czas się pożegnać - krzyknęła Adria.
Nessa skinęła głową.
- Żegnaj moja kochana.
Trzymając się za ręce i krzycząc swoje ostatnie zaklęcie ruszyły na nieprzyjaciela.

Kail stał na wzgórzu. Przy jego nodze stała jego siostra.
Całe miasto płonęło. Słychać było ryk potworów.
Nagle wszystkie wszystkie dźwięki jakby straciły na sile.
Pozostał tylko krzyk. Krzyk dwóch czarodziejek.
Na najwyższym placu wystrzelił w powietrze ogromy słup wody. Woda miała czerwony odcień i zdawała się płonąć. W jednej chwili ryk potworów zmienił się w przeraźliwy pisk bólu, kiedy ognisty słup pękł, a czerwona woda rozlała się na boki topiąc całe miasto.
Kail opuścił głowę. Spojrzał na miecz trzymany w ręce. Zawiesił go na plecach. Podniósł swoją siostrę z ziemi i wziął ją na ręce.
Obrócił się i ruszył przed siebie.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu.
Kail wstał i dorzucił kilka belek drewna do paleniska.
Ogień wzmocnił się rozjaśniając izbę.
- Opowiedz mi swój sen. – powiedział, siadając na swoje miejsce.
I zaczęła opowiadać. Mówiła cicho, spokojnie. Starała się nie pominąć żadnego szczegółu.
Jej brat słuchał. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Ciężko było zgadnąć co myśli. Kiedy skończyła, nastała cisza przerywana tylko strzelaniem drewna w palenisku.
- Kail? - szepnęła cicho.
- Nie nazywaj mnie tak. Prosiłem Cię o to tyle razy. – powiedział chłodno – Kail przestał istnieć wraz z naszym domem.
- Cross? - szepnęła jeszcze ciszej.
Uśmiechnął się smutno.
- Tak - powiedział cicho - Możesz mnie nazywać Cross.

Komentarze
Cross : A tu druga część historii rodzeństwa:) Pisząc je wypiłem dwie...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły