Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Szczyt ze skórką

Ambrożemu odmroziło palce na Mount Blanc. Trudno. Trudno mu będzie obierać pomarańcze.
Od dzieciństwa miał jedno marzenie, ale nikomu o tym nie mówił. Otóż Ambroży przez całe życie usilnie chciał być absolutem absolutnym. I tak od najmłodszych lat mozolnie szukał sposobu jak przybliżyć się do celu.

Już jako dziecko spróbował każdego z żywiołów, niestety poparzył sobie twarz i ręce co zastawiło mu drogę do tego by posiąść je wszystkie. Przekonał się wtedy co to jest brzydota, poczuł zapach spalonej skóry, długo wymiotował. Jego ciało pokryły wystające i płynące ropą blizny. Od tej pory brzydził się brzydotą, gardził brzydkimi ludźmi. W probówkach wytrącał piękno. Piękno spływało z brązowych sutków ciężarnych kobiet. Dzięki kroplom piękna czuł się daleki od ułomności.

Znał dobro np. dobro od mamy, bezgraniczne i bezinteresowne. Dobro ciepłe i słodkie jak ciasto. Ambroży chciał też poznać zło, ukradł w sklepie parę rzeczy, obmacał panienkę i znęcał się nad własną papugą. Odkrył wtedy, że krzywdzenie kogoś daje satysfakcje. Poczuł się silny. Obsesyjnie szukał ofiar. Obcinał im końcówki palców i kazał maczać w spirytusie. Następnie w akcie dobroci wbijał w rany kolorowe pineski, wyglądały jak polakierowane paznokcie. Ofiary dziękowały, kobiety się zachwycały, mężczyźni dziwili. Z upływem czasu Ambroży wymyślał coraz to nowe sposoby zabawy z ofiarami. Szedł w górę sadystycznej piramidki. Gdy już był na szczycie uznał, że to gra dla mięczaków i jest bardzo ograniczająca. Zamyka jedynie w ciasnej pułapce pragnień i podniet. To za mało, to nie absolut. Masochizmem się brzydził jako, że zostawiał bez wątpienia brzydkie ślady i blizny na jego ciele.

Następnie wyruszył w podróż aby spotkać się z największymi mędrcami świata i połączyć w sobie ich wiedzę. Opowiadali mu historie o stworzeniu świata o bogach i stworach. Kazali mu oddać się każdej myśli bez reszty. Od mędrca do mędrca był oddany innym prawdom. Nie jadł, nie pił, nie sypiał. W końcu trafił do jakiegoś baru na odludziu. Miasteczko stało w dziurze po meteorycie. Krater po nim był tak mały, że w miasteczku mieścił się zaledwie bar i jeden dom. W barze podawali whisky z lodem. Na pianinie siedziała stara meksykańska śpiewaczka. Miała czarną sukienkę z czerwonymi falbanami u dołu. Była czarna, czarna jak smoła, miała wielkie czerwone szpony i opętane spojrzenie. Wtedy Ambroży poznał w niej diabła. Śpiewaczka śpiewała coraz głośniej i wychodziły jej żyły na szyi. W kulminacyjnym momencie piosenki podniosła suknię do góry. Wtedy Ambroży zobaczył najpiękniejszą pochwę świata. Kształtną i pięknie pofalowaną. Chciał mieć penisa i pochwę, ale nie dlatego, że był dziwakiem i lubił obrzydliwości. Odurzony cudowną wonią i widokiem znalazł receptę jak stać się absolutem.

Ambrożemu odmroziło palce na Mount Blanc. To były palce u rąk. Zdjął rękawiczki by tuż obok penisa wyciąć sobie tą piękną pochwę śpiewaczki. Absolutny absolut stał się absolutnie absolutny. Ambroży już nie będzie mógł obierać pomarańczy.
Komentarze
Azazella : genialne :D
Dakota : Powiem tylko tyle, ze po przeczytaniu po prostu wmurowalo mnie w krzeslo. Ge...
Curly0 : Popieram. Świente. Wielkie ukłony.
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar