Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Postmodern Coffin - This Morbid Coil

Łezka w oku się kręci słuchając takich wydawnictw jak EP-ka Postmodern Coffin. Wszystko przez ten sentyment do czasów młodości, kiedy człowiek pierwszy raz miał okazję zetknąć się z dokonaniami wielu uznanych za „kultowe” kapel, piwo było smaczniejsze, a dziewczyny patrzyły jakby przychylniej. Czasu nie da się zatrzymać, ale za sprawą takich wydawnictw jak właśnie "This Morbid Coil" można znowu poczuć smak niezapomnianych lat dziewięćdziesiątych.
Od dawna żadne wydawnictwo polskiego zespołu nie przysporzyło mi tyle radości co "This Morbid Coil", gdyż muzyka Postmodern Coffin jest idealną wypadkową tego, co najbardziej lubię w metalu czyli ciężaru, klimatu i melodii. Jest tu sporo wpływów kojarzących się z dokonaniami takich tuzów jak Paradise Lost, The Gathering (oczywiście z „Always”), a nawet Zakka Wylde - do niedawna jeszcze nadwornego kompozytora zębowej gilotyny dla ptaszków. W pracy gitar słychać wyraźnie fascynację doom i melodyjnym death metalem z Wielkiej Brytanii, szczególnie przypomina mi to wyczyny wioślarzy Paradise Lost gdzieś tak z okresu „Shades of God”. Wprawdzie solówki nie są tak błyskotliwe jak u Anglików, ale dają radę i dobrze wkomponowują się w całość. Największym jednak atutem zespołu jest wokalista. Jego mocny śpiew sprawia, że co róż przez moje plecy przemykają ciary, a serce rozpada się na 1000 kawałków. Tu znowu nieuchronne skojarzenie z Paradajsami i tym co wyczyniał Nick Holmes, kiedy jego struny głosowe były jeszcze na gwarancji. Wydawnictwo wieńczy cover Kiss, który odstaje klimatem od całości, ale stanowi równie miłą odskocznię od dołującego klimatu bijącego z kompozycji własnych zespołu. Jedyne co lekko kuleje na płycie, przynajmniej w wersji udostępnionej przez zespół w sieci, jest brzmienie. Jeśliby je trochę poprawić to materiał z "This Morbid Coil" miałby z pewnością jeszcze większą siłę rażenia.

Mam ogromną nadzieję, że niniejsza EP-ka nie będzie ostatnim wydawnictwem Postmodern Coffin. Z informacji zawartych na ich stronie internetowej wynika, ze zespół od jakiegoś czasu spina poślady i pracuje nad materiałem na poełnowymiarowe wydawnictwo. Trzymam kciuki, a Was odsyłam na stronę zespołu, na której można zapoznać się z "This Morbid Coil".

Ocena: 9/10

Tracklista:

1. De profundis clamavi
2. The Painted God
3. The Forest Sanctuary
4. Season of Mists
5. Denial
6. Acta est Fabula
7. God of Thunder (KISS cover)

Wydawca: płyta wydana przez zespół (2010)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły