Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Ozzy Osbourne - No Rest For The Wicked

Ozzy miał zawsze nosa do genialnych gitarzystów. Po tragicznej śmierci Randy'ego Rhoadsa jego miejsce zajął Jake E. Lee, także dobry gitarzysta, z którym nagrał dwa albumy. "No Rest For The Wicked" jest debiutem 18-letniego wówczas Zakka Wylde'a i chyba najsolidniejszym albumem Ozzy'ego. Hardrockowa motoryka łączy się tutaj z melodią, całość jest zagrana z polotem. Tym razem na stanowisku perkusisty pojawił się Randy Castillo (też już nie żyje - zmarł w 2002 roku na raka).
Nie chce się rozbrabniać na poszczególne utwory, bo na "No Rest..." praktycznie każdy utwór to hardrockowy killer, począwszy od bardzo przebojowego "Miracle Man" ze świetną solówką, przez bardzo mocny "Devil's Daughter", mroczny i rozszalały "Breaking The Rules", najlepszy na płycie "Bloodbath In Paradise", patetyczny "Fire In The Sky" aż po "Demon Alcohol" - praktycznie w każdym numerze Wylde pokazuje, ze nie stara się kopiować Rhoadsa, a chce grać coś swojego. Jego gra jest może mniej dostojna, emocjonalna i nonszalancka, ale bardzo solidna, zwarta i energiczna.

Jedynym słabszym punktem tego albumu jest brzmienie - sekcja jest schowana mocno z tyłu, a gitara Zakka jest bardzo wyeksponowana.

Szkoda tylko, że album ten jest trochę niedoceniany, przyćmiony przez komercyjny (a niestety nie artystyczny) sukces następnego albumu - "No More Tears".

Wydawca: Epic Records (1988)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły