Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Neurosis - Through Silver In Blood

Neurosis, Through Silver In Blood, sludge metal, ambient, noise, Summoning

Jeszcze ciężej, jeszcze głębiej, jeszcze mocniej. W ciągłym napięciu, powolnej męczarni, w zgrzytliwych spazmach, brudnych skurczach i chropowatej klaustrofobii Neurosis umiejscowił swój piąty album „Through Silver In Blood”. Paranoiczna muzyczna podróż, poprzez uderzające pustką i brakiem życia wąwozy, jary i tunele, dusi, przytłacza i jątrzy. Ta płyta rani, a potem w te rany sypie sól, niespiesznie pastwiąc się nad słuchaczem.

A całą tą bezduszną działalność Neurosis czyni nie tylko za pomocą ociężałego i dołującego sludge metalu, ale również dużych ilości noise ambientu. W dodatku to wszystko się miesza dając w efekcie taki ogromny głaz, który toczy się bardzo wolno, ale tym bardziej bezwzględnie, bezlitośnie i z pełnym wyrachowaniem, gniotąc, miażdżąc i łamiąc kości. Te ambientowe zgrzyty i bulgoty tworzą całe nieprzystępne przestrzenie czy morza lawy, które wyłaniają się z utworów, lub są ich integralną częścią, wraz z ponurymi gitarami, psychodeliczną perkusją i miażdżącym basem. Sporo tego już w pierwszym „Through Silver In Blood”, ale takim apogeum tego jest cały długi „Purify”. Tutaj gwoździem do trumny są jeszcze dudy, które po prostu zrywają skórę żywcem z człowieka.

Dwa utwory są całkowicie ambientowe i wprowadzają nieco łagodniejszą, ale nie mniej tajemniczą atmosferę. Są to „Rehumanize” i „Become The Ocean”. Pojawiają się tam głosy, dialogi. Przy tym drugim w ogóle można się poczuć jak na jakimś kosmodromie. To są raczej przerywniki, ale za to bardzo udane. Ja lubię takie odjazdy wprowadzające dreszczyk emocji, element grozy i jednocześnie zaskoczenia, kiedy nie wiadomo gdzie jesteśmy i co tak właściwie się dzieje. Tym bardziej, że jest to świetnie zrobione kompozycyjne. Podobnie zaczyna się też „Strenght Of Fates”, gdzie z tych niezidentyfikowanych szumów i krzyków wyłania się bardzo powolna i cierpiętnicza pieśń umierającego człowieka, która z biegiem czasu narasta i coraz bardziej tłamsi.

Zupełnie zadziwia w tym wszystkim „Aeon”, który zaczyna się wręcz epicko jak Summoning, a klawiszową poetykę wspomaga marszowa perkusja i piękno skrzypiec. Wszystko to zostaje później zduszone, ale w tym numerze znajdziemy całą paletę innych nieprzewidywalnych i niesamowitych atrakcji, z nabierającym na sile, kulminacyjnym rozwinięciem i znów bardziej stonowanym zakończeniem. Fantastyczny kawałek, a po nim jeszcze maksymalnie dołujący koniec w postaci „Enclosure In Flame”.

W tym wszystkim nie ma zbyt wiele wokalu, a ten, który jest oczywiście dostosowuje się do brzmienia gitar i ogólnego wyrazu. Jest wrzaskliwy, nieprzyjemny i ciągnący się mozolnie, czym dopełnia obrazu druzgoczącej całości.

Płyta wolna, płyta długa i na pewno męcząca, ale w takim pozytywnym znaczeniu. Neurosis nie pozwala odpocząć, nie daje się nudzić, nie przestaje intrygować i wwiercać się w świadomość. Jest paskudnym insektem, pasożytem mózgu, który raz zaczepiony będzie wysysał siły witalne ze swojej ofiary, aż do jej ostatecznego upadku.

Tracklista:

1. Through Silver In Blood
2. Rehumanize
3. Eye
4. Purify
5. Locust Star
6. Strength Of Fates
7. Become The Ocean
8. Aeon
9. Enclosure In Flame

Wydawca: Relapse Records (1996)

Ocena szkolna: 5

Komentarze
Samir : Dobra płyta, chociaż moja ulubiona to "Souls at Zero". SaZ jest jeszcze...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły