Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Literatura :

James Swallow - Ucieczka Eisensteina

James Swallow, Ucieczka Eisensteina, Fabryka Słów, Wydawnictwo Fabryka SłówJuż w piątek 19 kwietnia 2013 roku nakładem wydawnictwa Fabryka Słów ukaże się książka Jamesa Swallowa - "Ucieczka Eisensteina". Wydawnictwo zamieściło w sieci fragment najnowszej książki. Kapitan Gwardii Śmierci Nataniel Garro, świadek straszliwej masakry sił Imperium na Isstvanie III, porywa okręt i rusza na Terrę, żeby ostrzec Imperatora o zdradzie Horusa. Jednak uciekający „Eisenstein” zostaje uszkodzony przez wrogi ostrzał i gubi się w osnowie – dziedzinie Mrocznych Potęg. Czy Garro i jego ludzie zdołają stawić czoła siłom Chaosu i dostarczyć wieści Imperatorowi, zanim knowania Horusa wydadzą plon?
Więcej Komentarz
Opowiadania :

Ionerl i Hegrin

Postać zaczęła przysuwać się w ciemności szurając nogami. Hegrin położył rękę na rękojeści miecza, Ionerl poczęła nerwowo macać pas w poszukiwaniu puginału. Jej koń nagle zarżał przeciągle, zaczął nerwowo stąpać. Ionerl pozwoliła mu się odwrócić bokiem do traktu i myślała tylko o tym, żeby stąd uciec, tylko co zrobi sama w nocy, w  kraju dalekim i odległym od znanych jej okolic? Ona ucieknie, zgubi się, a co stanie się z Hegrinem? Jej koń stąpał w miejscu coraz szybciej i coraz bardziej nerwowo.

Więcej
Komentarze
Iscarioth : Witam! Bardzo proszę o krytykę opowiadania. Bardzo chętnie ją przyjm...
Blog :

Uciekinierka

Więcej
Komentarze
Treblada : zgadzam się w 100 procentach z autorką bloga. Ja też mam podobny pro...
Vendetta : Ufff, to dzisiaj, by być nauczycielem, to chyba trzeba też kurs samoobrony...
Alpha-Sco : Ufff, to dzisiaj, by być nauczycielem, to chyba trzeba też kurs samoobrony...
Opowiadania :

Prolog New Age

Noc niczym ogromny kruk rozpostarła swe skrzydła nad Silaronem. Morze gwiazd jak oczy małych stworzeń leśnych rozlało się po niebie. Księżyc w nowiu począł śpiewać swą smutną, ciemną melodię - ciszę nieprzeniknioną. Nawet w lesie panowała głusza. Nawet drzewa - dumni jego twórcy nie poruszały się, nie wydawały żadnych odgłosów pomimo ciepłego oddechu wiosennego wiatru. Na polanie tchnienie to wibrowało i wirowało rozwiewając długie, ciemne włosy naznaczone już zimnym szronem czasu. Strażnik spał w swym leśnym domu niczym kamienny posąg z królewskich salonów, tak samo dostojny, tak samo spokojny w swej istocie jakby stworzony do bycia przykładem szlachetności i męstwa.
Więcej Komentarz
Teksty :

Closterkeller - Ucieczka

Więcej Komentarz
Opowiadania :

Ucieczka

"Porzućcie wszelka nadzieje wy, którzy tu wchodzicie" – Dante


„Człowiek, który nic nie wie, posiada odwagę; ten, który dużo wie - strach” –Alberto Moravia (Pincherle)

"UCIECZKA"

Nagły błysk, niespodziewany i przerażający rozdarł wieczorne niebo. Było wyjątkowo duszno i niepokój wkradał się w dusze. Nadchodziła noc a wraz z nią coś jeszcze. Coś mrocznego i niepokojącego. Czarne chmury kłębiły się coraz bliżej, coraz większe. Ostatni ludzie wracali szybko do domu. Psy pochowały się w budach. Zrobiło się zupełnie ciemno, chmury przesłoniły okrągła twarz księżyca. Zerwał się wicher wstrząsając koronami drzew. Nagle porywy szarpały gałęzie zrywając liście, które z szumem wiatru przelatywały nad domami i ulicami w drodze do nikąd. Z potwornym trzęsieniem i grzmotem padło drzewo. Gdzieś z daleka dobiegło przejmujące wycie. Jakiś bezdomny pies użalał się nad swoim losem. Stopniowo dołączyły do niego następne. Ponure wycie porywał wiatr i gubił w szumie miedzy gałęziami. Kolejne rozbłyski ukazały ułożona z chmur okrutną twarz wykrzywiona grymasem uśmiechu. W złudnych oczach czaiła się szyderca i odwieczna groza, przed która padali i wielcy i mali.

Pierwsze krople deszczu uderzyły w okna.

Świat za oknem obserwował mężczyzna. Siedział w fotelu spokojny i zadumany. Dym z papierosa otulał go w nieruchomym powietrzu. W całym domu, było cicho i ciemno oprócz pokoju w którym siedział. Dookoła stały zapalone świece, których światło delikatnie muskało ściany wyłożone czarnym aksamitem. W powietrzu unosił się zapach parafiny. Świece paliły się również wokół narysowanego na podłodze pentagramu i na stole stojącym na środku. Wreszcie mężczyzna wstał i spokojnym opanowanym krokiem wszedł do środka pentagramu. Płomienie nagle poruszone zamigotały rzucając dziwne cienie dookoła. Miął na sobie czarna pelerynę z kapturem nasuniętym na czoło. Powolnym ruchem podwinął rękawy, zdjął kaptur i podszedł do stołu. Otworzył księgę oprawiona w czarną skórę leżąca pomiędzy świecznikami, pucharem i sztyletem. Rozpoczął rytuał. Z rozwaga odczytywał stare runy najpierw szeptem a później, gdy nabrał pewności, jego glos stopniowo przybierał na sile. W pewnej chwili wziął sztylet i przecinając sobie rękę upuścił trochę krwi do kielicha wymieszał ja z woskiem z płonącej świecy, nakreślił na stole znak i w jego środek postawił naczynie z krwią. Teraz donośnym głosem kontynuował recytacje zaklęć.

Za oknem strumienie ulewy szarpane wiatrem kreśliły poziome smugi na szybach. Burza przybrała na sile i choć wydawało się to niemożliwe wicher uderzył z podwójna siła. Zupełnie jak gdyby jej wybuchowość była zależna od tego, co i jak mówi a właściwie krzyczy.

Musiał krzyczeć żeby słyszeć swój głos poprzez grzmoty i wicher. Był cały spięty fizycznie i psychicznie. Blady jak kreda, na czoło wystąpił zimny pot, spod skóry wystąpiły żyły, ręce mu drżały.

Powietrze stało się ciężkie i duszne w kątach czaiły się cienie. Hałas burzy stal się nie do zniesienia. Powoli zbliżał się do końca. Nagle trzasnęło okno. Nie wytrzymało naporu wichury. Burza wtargnęła do pokoju w jednej chwili gasząc wszystkie świece. Wraz z nią cos namacalnego i zimnego wlało się atramentową plama i rozlało po podłodze. W chwili, gdy wyrecytował ostatnią kwestię burza jakby ucichła.

Zapadła cisza.

Skończył i...

... nic się nie stało.

Burza się przełamała i odchodziła.

Był zdruzgotany. Zaskoczony zwiesił ręce wzdłuż ciała, przez głowę przelatywały mu rozmaite myśli. Zupełna klęska a przecież tak się starał. Cos w nim pękło, powoli odwrócił się i ruszył do drzwi. W oczach miał desperację. Wszedł do drugiego pokoju włączył nocna lampkę i stanął przed komoda. Za nim do pokoju wlał się mrok, lecz on go nie widział. Był wpatrzony w odbicie swojej twarzy w lustrze, nie był zdolny do reagowania na to, co go otacza, stracił świadomość miejsca i czasu, w ręce miął rewolwer który, nieświadomym ruchem ręki, wyjął z szuflady. Stal tak bardzo długo aż wreszcie z namysłem podniósł rękę i przyłożył lufę do skroni.

Coś w nim drgnęło. Szarpnęło się w nim. W ostatniej próbie przebudzenia umierał jego zdrowy rozsadek.

Padł strzał.

Krew trysnęła dookoła i powoli zaczęła spływać ze ścian i lustra.

W ostatnim błysku świadomości zobaczył odbicie rozjarzonych czerwonych oczu pełnych nienawiści.

Bezwładne ciało runęło na podłogę.

Czerwone ślepia zamrugały i zgasły.

Przejaśniało się.

Demon przyszedł i zabrał go tak jak chciał, ale na swoich warunkach. Jak zawsze. Z nim i wielu jemu podobnym.

Tej nocy odeszło jeszcze kilkoro innych ludzi na szczęście dla nich w bardziej naturalny sposób.

Świtało.

Ludzie wstali i poszli do swoich obowiązków nie zauważając, że dla kogoś, coś się zmieniło.

Demony zawsze czekają...

Właśnie na Ciebie...

Ku przestrodze.
Rogoźno (a może inna równie mroczna dziura...) 20,07,1996



Więcej
Komentarze
darkzone666 : A był taki mały powód dla którego to powstało. śmierć kolegi....
Horsea : tak miało być - chcę sprzedać myśl a nie historię i to chyba mi się...
darkzone666 : tak miało być - chcę sprzedać myśl a nie historię i to chyba mi się...
Poezja :

ucieczka

Więcej Komentarz
Poezja :

ucieczka

Więcej Komentarz
Poezja :

ucieczka...

W niebie spalone szczątki czyśćca są znakomitym kapitałem
Chociaż denary piekła są bardziej wartościowe
A pióra anielskie nominałem rozkoszy
Ale cóż z tego, kiedy są zbyt drogie by nimi płacić...
Tylko lotki z anielskich piór są pragnieniem ludzkości
I tych pragnień właściwą wartością
Nie każdy wart jest tej rozkoszy, nie każdy jej godzien
Bo nie wszyscy odczytują litery anielskiej marki
Nie wszyscy znają boskie pismo uczuć
A znający je krwawią często za umiejętność kochania
Kochać... Nie znaczy przecież być aniołem....
Unoszą się bez skrzydeł  ku niebu, kierowani wyłącznie rozkoszą
Mijając przekwitłe chmury, trafili na bramę...
Klucz niebios, wystający z zamka, wpadł w jego dłonie
A on wziął Ją za rękę i podążyli na plac do aniołów
Tęskniących za furkotem swych połamanych skrzydeł
Weszli do pałacu,objęci, ale tęskniący za sobą
Staneli przed tronem, lecz nie podjęli żadnego atrybutu
Pióra... wszędzie pełno piór... Nikt nie zrozumie skąd one są...
Ostre niczym brzytwa, czerwone, skąpane w ....
Światło z okna oświetliło ich nagie postacie
Ciepło wybuchło z zapachami, wiatrem, który uniósł pióra
Popłynęły w stronę wrót, by nie powrócić do smutnej komnaty
Opadając wolno na Ziemię, szukały miejsca
By godnie zająć miejsce ukrycia się
I czekania na dobrego, spragnionego miłości posłańca...
Więcej Komentarz