Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Nomad - Transmogrification - Partus -

Nomad, Tetramorph, Kira, Seth, Behemoth, Transmogrification - Partus -”, Witching Hour Productions, death metal

Aż dziewięć lat minęło od poprzedniego albumu Nomad. W tym czasie ukazała się EPka „Tetramorph”, powstała Kira, a Seth nieustająco przemierzał świat z Behemoth. Gdzieś w tle jednak przez cały czas kiełkowała płyta „Transmogrification - Partus -”, gdyż pierwsze nagrania do niej popełniono już w roku 2014. W końcu udało się zakończyć prace i lada dzień będzie miała swoją premierę. Wydawcą została Witching Hour Productions.

„Transmogrification - Partus -” to płyta krótka, ale treściwa. Od razu zabiera w wir poplątanych zdarzeń i rozciera w pył jak jakimś moździerzem. Brzmienie jest bardzo przytłumione, zagmatwane. Wydaje się jakby było rozmazane i ukazywało się pośród majaków w gorączce lub jak fatamorgana. Wszystko sprawia wrażenie jakby docierało z kamiennej jaskini, w której odbywają się jakieś obrzędy dzikich, czy też chore tańce postaci z okładki. Muzyka zdaje się dobiegać z oddali, być przykryta płaszczem tajemniczości, mieć taką wygłuszającą skorupę, przez którą trzeba się przedrzeć, zakraść się do niej, aby odkryć co też się tam w środku dzieje.

A dzieje się dużo. Jakbyśmy znaleźli się pośród rytualnej uroczystości, w której wszystko jest dla nas nowością. Zwyczaje, które tu panują są dla nas zagadkowe i niezrozumiałe. Trwamy w jakimś szaleństwie i w ogóle nie wiemy o co tutaj chodzi. Gitary pędzą szaleńczo, perkusja nabija ceremonialne rytmy, a wokal odprawia jakieś kultowe modły i odezwy. Dużo tu psychodeli, często pojawiają się niezidentyfikowane monologi, niewyraźne przemówienia, także po polsku. Dobrym tego przykładem jest „Pantocrator” – chyba najlepszy numer na płycie, z takim nieco orientalnym klimatem. Pochłania nas świat całkowicie obcy, odległy, niewyobrażalny. A gdy z tej przemowy dobiegają słowa „odcięci od świata” zdajemy sobie sprawę, że naprawdę jesteśmy uwięzieni gdzieś głęboko pod ziemią, w niedającej się zidentyfikować kulturze. Wciąż dociera jakiś charkot, pomruk. Niesamowity rytuał dzieje się w „The Graceful Abyss”, pod koniec „In The Hands Of Progression” odbywa się jakaś liturgia. Dużo tej tajemniczości, ale też często wszystko zrywa się do pędzącego i przede wszystkim bardzo ciężkiego death metalu jak w przytłaczającym „Clouds Of Hills”. Wolniejszy i bardzo enigmatyczny jest natomiast ostatni „Inconsolable Longing”.

„Transmogrification - Partus -” to trudna sztuka. Nie jest łatwo się z nią zmierzyć. Przyznam szczerze, że z początku nie odnalazłem się w niej tak jak powinienem. Przychodzi jednak taki moment, że człowieka olśniewa. Spada na niego taka ognista jasność, rozświetlająca korytarze jaskini i pozwalająca dostrzec cały ten wyrafinowany spektakl, który się tutaj odbywa. Więc jakby ta płyta nie przypadła Wam dwa razy do gustu, to dajcie jej szansę trzeci raz, a potem czwarty. Przekonacie się, że naprawdę warto.

Tracklista:

1. A Wanderer without a Shadow
2. In the Hands of Progression
3. Clouds of Hills
4. Nomadeus
5. Pantocrator
6. The Graceful Abyss
7. Inconsolable Longing

Wydawca: Witching Hour Productions (2020)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły