Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Type O Negative - World Coming Down

World Coming Down, Type O Negative, Peter Steele

Wszystko idzie w dół, wszystko umiera. Jesteśmy w stanie kompletnej depresji, którą próbujemy odegnać za pomocą narkotyków i alkoholu, co nieuchronnie prowadzi do tragicznego końca. Siedząc na brzegu East River i patrząc na most Brookliński nie mamy żadnych powodów do zadowolenia, żadnych symptomów optymizmu. Wręcz przeciwnie. Otoczeni zieloną poświatą, zatracamy się w dźwiękach „World Coming Down” – piątej płyty Type O Negative i mozolnie brniemy ku zgubnemu przeznaczeniu.

„I know that my world is coming down, yeah I know I’m the one who brought it down.” Wymowa utworu tytułowego jest dobitna, ale dobijający jest też cały utwór. Bardzo długi, bardzo wolny, bardzo ciężki. Wybitnie nisko nastrojone gitary wzmagają uczucie przygnębienia, a pozbawione ich fragmenty lekkości dodają płaczliwego nastroju. Do tego takie klasztorne chóry powodują zastanowienie czy myśmy już aby nie umarli. W każdym razie ta piosenka trzyma nas na bolesnej granicy życia. Jeszcze. Motyw śmierci jest bowiem głównym na tej płycie, pojawia się w wielu momentach i powraca jak jakaś senna mara. W pewnej chwili mamy nawet śmierć na żywo. To taka trylogia złożona z intr „Sinus”, „Liver” i „Lung”. Pośród odgłosów miasta nasz bohater najpierw wciąga kreski nosem, później leje się alkohol, aby na koniec zaciągać się z fifki, co powoduje brak oddechu, skutkujący końcem działania aparatury medycznej. Człowiek umiera, a pozostają spazmatyczne szlochy żony i odgłosy zabawy gaworzącego dziecka.

Ale wszystko umiera. „Everything Dies” i „Everyone I Love Is Dead” to dwa największe i najbardziej znane hity z tego albumu. Niesamowicie smutne, spokojne, przepełnione tęsknotą, brakiem zrozumienia i akceptacji dla przemijającego czasu. Ale w tym tkwi właśnie całe mistrzostwo Type O Negative, że oni potrafią ułożyć takie riffy, takie melodie i tak to wszystko skomponować, że wychodzą z tego wkręcające i porywające utwory. No i ten wokal. Śpiew Petera jest oczywiście głównym aktorem przedstawienia. Od głębokich, grobowych i przyprawiających o trwogę, powolnych i cichych kwestii, do rozbrzmiewających melodyjnością refrenów. Bo ta żywiołowa melodyka gdzieniegdzie się przebija tworząc jasne punkty programu. Bardzo dobrymi kawałkami pod tym względem są, też w większości grobowo-nastrojowy, lecz z wybijającym się refrenem „Creepy Green Lights” i w szczególności „Pyretta Blaze” – zdecydowanie najżywszy numer na płycie. Mocny i kontrastujący z wcześniejszym spokojem refren ma także „All Hallows Eve”.

Płyta jest bardzo długa. Treści są rozciągnięte i często wcale się nie rozkręcają. W „White Slavery” i „Who Will Save The Sane”, podobnie jak w numerze tytułowym, nie uświadczymy żadnej iskry nadziei. Między utworami nie ma przerw. Wszystko nagrane jest jednym ciągiem, więc pogrąża i dołuje bez ustanku. Coś jednak ma w sobie ten zespół, że jest to fascynujące i potrafi człowieka opętać, mimo wszystko w jakiś taki pozytywny sposób. Bo pomimo swoich dłużyzn, swojej ślamazarności, jest to w każdym momencie doskonała muzyka. A jak ktoś już ja przetrwa i dojdzie do końca to czeka go jeszcze niespodzianka w postaci zbitki trzech coverów zespołu The Beatles.

Tracklista:

01. Skip It
02. White Slavery
03. Sinus
04. Everyone I Love Is Dead
05. Who Will Save The Sane?
06. Liver
07. World Coming Down
08. Creepy Green Light
09. Everything Dies
10. Lung
11. Pyretta Blaze
12. All Hallows Eve
13. Day Tripper (Medley) (The Beatles covers)

Wydawca: Roadrunner Records (1999)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły