Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

King Diamond - Fatal Portrait

King Diamond, Mercyful Fate, Michael Denner, Timi Hansen, Don’t Break The Oath, Fatal Portrait, Andy LaRocque, heavy metal, Metal Mind Records

Bezpośrednią przyczyną powstania King Diamond był rozpad Mercyful Fate. To wtedy King wraz z Michaelem Dennerem i Timi Hansenem założył nowy twór i nazwał go swoim pseudonimem. Zaczęło się od głośnego singla „No Presents For Christmas”, gdzie na stronie B pojawił się już jeden z numerów z nadchodzącej płyty, „Charon”. Pełny album pojawił się w 1986 roku, czyli raptem dwa lata po „Don’t Break The Oath”. „Fatal Portrait”, bo tak brzmi jego tytuł, rozpoczął drugą legendarną drogę króla metalu, z początku zastępczą, a potem równoległą do odrodzonego Mercyful Fate.

„Fatal Portrait” jest opowieścią o matce, tak chorobliwie zazdrosnej o swoją córkę, że zamknęła ja przed światem na strychu, co doprowadziło do jej śmierci w wieku czterech lat. Jednak, żeby dać jej nieśmiertelność, postanowiła namalować jej portret, który następnie stał się jej przekleństwem. W odróżnieniu od większości albumów King Diamond, historia ujęta jest jednak tylko w części utworów, a reszta nie ma związku z głównym wątkiem. Wszystkie jednak są tak samo tajemnicze, pełne grozy i magiczne.

Magia jest bowiem słowem, które idealnie oddaje klimat muzyki King Diamond. Wisi nad tym bowiem jakaś aura niesamowitości, jakiś taki demoniczny duch nadający upiorności i straszności tym historiom. Spowodowane jest to samą fabułą, ale oczywiście przede wszystkim sposobem jej przedstawienia. Głos Kinga i jego falsetowy śpiew są absolutnie nie do podrobienia i od zawsze odznaczał się wyjątkową oryginalnością. Z początku można się złapać za uszy, ale jednak znalazły się rzesze fanów, których to potrafiło ująć i przekonać. Powyciągane do granic możliwości frazy jak … across the river Styx” to klasyka sama w sobie i podstawowa wartość tych piosenek. Nadaje im to charakteru, tworzy ich tożsamość i układa je w melodyjne i pełne impresji całości: „The house is forever haunted, nothing you can do…”

Drugą podstawową wartością „Fatal Portrait” są oczywiście gitary. Już na tym etapie Michael Denner i Andy LaRocque to duet profesorów, wirtuozów, nie tylko tworzących znakomite numery, ale i prześcigujących się w doskonałych solówkach. To oni kreują tą fundamentalną jakość tej muzyki i to oni nadają jej polotu, zadziorności i wyniosłości tworząc prawdziwą heavymetalowa ucztę. Wystarczy posłuchać początku „Dressed In White”, żeby z miejsca dać się ponieść tym emocjom.

„+ Bonus Track „No Presents For Christmas”” krzyczy moja okładka kasety Metal Mind Records, a tymczasem bonus wprawdzie jest, ale w postaci kawałka „The Lake”, który pojawił się na stronie B singla „Helloween”. Jest to super hicior, który dodatkowo pozostawia na koniec jeszcze lepsze wrażenie. Poza tym są intra i wstępy klawiszowe oraz pianino w instrumentalnym „Voices From The Past”, są też, nadające odpowiedniej otoczki, deklamowane cytaty z biblii. Wszystko jest nie tylko mroczne, ale też barwne i misternie wyreżyserowane. „Mommy… mommy, I’ll destroy you.”

Tracklista:

01. The Candle
02. The Jonah
03. The Portrait
04. Dressed In White
05. Charon
06. Lurking In The Dark
07. Halloween
08. Voices From The Past
09. Haunted

Wydawca: Roadrunner Records (1986)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły