Agencja Go Ahead zaprasza na dwa koncerty grupy Tracer. Muzycy, którzy polskiej publiczności dali się poznać jako fantastyczny support zespołu Apocalyptica, przyjadą do naszego kraju w lutym 2016 i wystąpią: 27 lutego w poznańskim klubie Pod Minogą i 28 lutego w warszawskiej Hydrozagadce. Tracer to australijskie trio, które zwróciło na siebie uwagę już pierwszym wydawnictwem. W 2013 roku premierę miał ich drugi krążek - "El Pistolero", wyprodukowany przez Kevina Shirleya, który odpowiedzialny jest za brzmienie albumów takich tuzów jak Slayer, Iron Maiden, Led Zeppelin czy Silverchair.
Australijska grupa Wolfmother, zdobywcy Nagrody Grammy, wydadzą 19 lutego 2016 roku nowy krążek, zatytułowany "Victorious". Album został nagrany w Henson Studios w Los Angeles pod czujnym okiem znakomitego producenta Brendana O’Briena. Utwory są chwytliwe, ostre, odkrywcze i bezkompromisowe, najlepsze w historii zespołu. Stockdale zaczął pracę nad płytą w styczniu tego roku, w jego Byron Bay studio w New South Wales, nagrywając każdy instrument, z takim samym kreatywnym podejściem, jak 10 lat temu przy debiutanckim albumie.
Rocket Shots to młody zespół złożony z doświadczonych muzyków takich zespołów jak: Milczenie Owiec, Thrasher Death czy No Heaven Awaits Us. "Son of a Gun" to ich druga EP-ka. Nazwa grupy sugeruje już z czym będziemy mieli do czynienia na tym wydawnictwie. Jeżeli jeszcze dodamy, że muzykę nagrano w Vintage Studio a wydaje ją Vintage Records to właściwie jesteśmy już w domu.
Większość zespołów retro rockowych jakie znam wywodzi się ze Skandynawii. Witchcraft jest jednym z bardziej znanych ich przedstawicieli. Powstali w 2000 roku, po zakończeniu działalności przez Norrsken. Nie była to formacja, która zwojowała wiele, ale to na jej gruzach powstały klasyczne ikony szwedzkiego doom stoner rocka: Graveyard i właśnie Witchcraft.
"A Tombstone in the Yard", utwór zespołu J. D. Overdrive, pochodzący z sesji nagraniowej płyty "Fortune Favors the Brave" właśnie trafił do sieci. Nagranie finalnie nie znalazło się na albumie, jednak jakiś czas temu zespół umieścił je jako bonus do limitowanego wydania tego krążka, który ukazał się w formie kasety, był to swoisty rarytas dla fanów tejże formacji. Tym sposobem grupa w pewnym sensie zamyka rozdział płyty "Fortune Favors the Brave”, zostawiając miejsce dla nowej produkcji, którą zaskoczą nas w przyszłym roku. Jak informują muzycy, w grudniu J. D. Overdrive wchodzi do studia.
„Lucifer’s Bride” to ewidentnie rockowo-metalowa muzyka imprezowa, taka przy której ciężko jest usiedzieć w spokoju bo każdy numer jest melodyjny, z mobilizującym do ruchu lub chociaż do śpiewania refrenem (szczególnie: „Say Goodbye To Heaven”, „Black Rider” czy „Pandemonium”) . Co ważne każdy kawałek trzyma poziom i nie stanowi słabego punktu. Jednym zdaniem: jest to album tak równy jak drużyna polskich skoczków narciarskich w Soczi z wyłączeniem pierwszego skoku Piotrka Żyły. Klimatycznie „Lucifer’s Bride” lokuje się więc gdzieś w okolicach Acid Drinkers czy Motorhead z tym, że bez tak charakterystycznego wokalisty jakimi dysponują te dwie ekipy. Kamil nie jest złym wokalistą, ale z pewnością jego barwa nie jest zbyt charakterystyczna. Na chwilę obecną do muzyki Blacksnake pasuje, ale czeka go chyba najwięcej pracy jeżeli zespół będzie miał w planie skok o poziom wyżej.
Purplehaze Ensemble to krakowski projekt, który powstał jako kontynuacja zespołu Purplehaze. Pod poprzednim szyldem wydali jedno demo, a następnie wokalista i gitarzysta Macias oraz basista Justin dobrali nowych ludzi do obsady perkusji i sampli i rozwinęli nazwę. Czy rozwinęli muzykę nie jestem w stanie stwierdzić, ponieważ nie znam poprzedniego materiału, trafiła do mnie natomiast wydana w październiku 2013 debiutancka płyta. Jest to stoner/sludge metal czasem przechodzący w rocka. Muzyka poplątana i zarazem ociężała.
Francuzi z Glorior Belli za sprawą Agonia Records wypuścili na rynek swój nowy album zatytułowany "Gators Rumble, Chaos Unfurls". Album jest dość specyficzny bo w jego ramach miesza się stoner rock, black metal, death metal i melancholijny post rock (wstęp do „The South Will Always Know My Name” czy „Le Blackout Blues”) czyli kierunek obrany przez zespół jest w równej mierze perspektywiczny, jak i ryzykowny. Tym razem ryzyko się nie opłaciło.
Miałem sen. Miejsce akcji: kasa biletowa przy Stadionie Narodowym, czas akcji: rok 2015, wczesne lato. Uczestnicy: klient oraz kasjerka. Klient: dzień dobry, proszę o dwa bilety na koncert Weedpecker. Kasjerka: niestety spóźnił się Pan. Ostatnie sztuki sprzedaliśmy miesiąc temu. Klient: a czy w takim razie dostanę jeszcze bilet na koncert zespołu Metallica za dwa tygodnie? Kasjerka: Oczywiście, jakie miejsce sobie Pan życzy? Wtedy właśnie się obudziłem, w pokoju wciąż rozbrzmiewał album Weedpecker, a ja poczułem rozczarowanie, że to był tylko sen.
Zawsze zastanawiałem się jak niektórzy mieszkańcy krajów azjatyckich mogą swój całoroczny jadłospis opierać w 90% na ryżu z najrozmaitszymi dodatkami. Wydawało mi się, że taka dieta musi w końcu zbrzydnąć i zmusić do zmiany ryżu na pizzę albo pomidorową z makaronem. Jednak po wysłuchaniu nowego albumu Kylesa zrozumiałem, że niekiedy wystarczy drobna rotacja w sposobie przyprawiania, by potrawy nie zbrzydły.
oki : no trochę tak:)
DEMONEMOON : Cos mi smierdzi ironia ten akapit- Każdy numer z „Possession” ma...