Okala nas marność wiecznego stworzenia.
Odjęli ode mnie nieskończoność.
Chciałam się poddać.
Umrzeć.
Załamało się rusztowanie chmur.
Ziemia stała się niebem kosmosu.
Obejrzałem się za siebie i był to największy błąd mojego życia.
Za mną pędził czarny jeździec, na rumaku siwej maści.
Skoczyłam więc w przepaść ludzkich oczu.
Teraz umieram naprawdę...
Odjęli ode mnie nieskończoność.
Chciałam się poddać.
Umrzeć.
Załamało się rusztowanie chmur.
Ziemia stała się niebem kosmosu.
Obejrzałem się za siebie i był to największy błąd mojego życia.
Za mną pędził czarny jeździec, na rumaku siwej maści.
Skoczyłam więc w przepaść ludzkich oczu.
Teraz umieram naprawdę...
"Dotykam niepewnie owego metafizycznego świata, który dzieje się tylko w odmętach naszych umysłów"
Dłuto w Twej ręce
rzeźbi materię,
łamiąc jej opór,
zadając ból.
Karmiona pasją
pojona Twą krwią
rodzi się z martwych
nabiera form.
Kształty jej badasz
swoimi dłońmi,
życie w nią wlewasz
tchnieniem gorącym.
Spalasz się,
tworząc mnie.
rzeźbi materię,
łamiąc jej opór,
zadając ból.
Karmiona pasją
pojona Twą krwią
rodzi się z martwych
nabiera form.
Kształty jej badasz
swoimi dłońmi,
życie w nią wlewasz
tchnieniem gorącym.
Spalasz się,
tworząc mnie.
Jak zapomnieć ten lęk
I zwalczyć to zło
Jak odnaleźć żyły źródlanej wody
Jestem jak lord Jim
I wciąż wierzę w siebie
I czy to rzeczywiście prawda
Że do cna przesiąknęta marnością jestem?
I zwalczyć to zło
Jak odnaleźć żyły źródlanej wody
Jestem jak lord Jim
I wciąż wierzę w siebie
I czy to rzeczywiście prawda
Że do cna przesiąknęta marnością jestem?
Jak dobrze było by
zatracić się w ramionach kata.
Położyć głowę pod szubienicą
oczekując na zbawienne jej opuszczenie.
Odcięcie się od rzeczywistości
szarego świata
jest dla nich błogosławieństwem,
do którego dążą
przez całe życie.
Czekają na zbawienny moment,
pełen poparcia argument,
który pcha ich w ramiona kata.
Argumentami
stają się ludzie.
Ich niezrozumienie
brak toleracji.
Działający na niezrozumianych
jak przepustka do samobójstwa.
Idą więc z przepustką
prosto do bram śmierci.
Pukając siłą rozpaczy i smutku
szukają odkupienia.
Niezrozumiani dążą do śmierci
wieżąc, że tam nie będzie
nikogo
kto by ich nie rozumiał.
~~~Doris~~~
Nigdy nie było tak pięknie
jak teraz
Gdy podróżuje razem z wiatrem
Tańczę z jesiennymi liśćmi
Wspominając
ostatni wyraz szczęścia
na mojej twarzy
nim odeszłam
Letni deszcz muskał policzki moje
Grzmoty jak serce dudniły
Źrenice wielkie i błyszczące
jak gwiazdy na niebie świeciły
Leżałam nieruchomo
Na zielonej polanie
I myśląc
że to wszystko mi się śni
zamknęłam powieki
~~~Doris~~~
Erzulia : Każdy orze jak może :D
kalasznikowa : dajcie już spokój :) uszanujcie ze są tu tez początkujące wicce :D
minawi : O jak mi źle! Zaraz potnę się! Gdzie jesteś ma żyletko? Ja...
Czy twórczość jest przeniesieniem się w inną rzeczywistość? Jeśli tak, to jaka ta twórczość musi być?
W świecie tragicznych egzystencji
dłoni zwartych w nicości wstęgach
przyszło na żyć, lubować się w ciszy westchnieniach
przeważamy złe pomruki na niewidzialnej szali
W świecie podeptanych, brudnych chodników
przyszło na leżeć na zabłoconych posadzkach
pośród tłamszonych machinalnie krzyków
przez tak słodko pachnące kłamstwa
W czasach gdzie niema miejsca na litość
wystawiamy nienawiści ołtarze
depczemy brutalnie ostatnie strzępy marzeń
szukamy recepty na miłość
A po zachodzie słońca
opuszczamy żaluzje nigdy nie otwarte
wystawione w oknie naszego serca
usypiamy, co noc pragnąc...by już na zawsze
dłoni zwartych w nicości wstęgach
przyszło na żyć, lubować się w ciszy westchnieniach
przeważamy złe pomruki na niewidzialnej szali
W świecie podeptanych, brudnych chodników
przyszło na leżeć na zabłoconych posadzkach
pośród tłamszonych machinalnie krzyków
przez tak słodko pachnące kłamstwa
W czasach gdzie niema miejsca na litość
wystawiamy nienawiści ołtarze
depczemy brutalnie ostatnie strzępy marzeń
szukamy recepty na miłość
A po zachodzie słońca
opuszczamy żaluzje nigdy nie otwarte
wystawione w oknie naszego serca
usypiamy, co noc pragnąc...by już na zawsze