Z podziemnych czeluści, z zatęchłych korytarzy, z zamkowych lochów i zamglonych lasów, Mortiis wynurzył się ponad powierzchnię ziemi. Rozwinął skrzydła i wniósł się wysoko, aż do gwiazd, a jego muzyka zamigotała tysiącem barw, ukazując nieznany dotąd majestat. I choć w swoim gwiezdnym skafandrze wygląda nieco śmiesznie, to „The Stargate” jest bardzo poważną i sentymentalną podróżą po świecie i zaświatach.
„Hating Life” to płyta, którą Ola Lindgren i Jensa Paulsson musieli nagrać w duecie. Po „Souless” z Grave, prosto do Entombed, odszedł dotychczasowy basista i wokalista Jörgen Sandström. Nie zdecydowano się jednak na dokooptowanie kogoś nowego i Ola przejął wszystkie jego obowiązki. We dwóch nagrali album odchodzący od death metalowych standardów w stronę grooveowego brzmienia.
CrommCruaich : Ciągle nie mogę się przekonać.
leprosy : Najgorszy Grave.
„Heralds Of Fight” to płyta, która pokazała, że „Forgotten Songs” nie była jednorazowym wybrykiem i Rob Darken kontynuuje samotną, wojenną ścieżkę swojego ambientowo-folkowego projektu. Płyta została wydana przez niemiecką No Colours Records, a polska Old Legend Productions wypuściła ją na kasecie, w którą to wersję udało mi się gdzieś, kiedyś zaopatrzyć.
„The Return Of The Northern Moon” to drugie demo Behemoth, ale pierwsze oficjalne, wydane, w tak samo początkującej, Pagan Records. Młodziutki zespół ciągle się docierał i w stosunku do „Endless Damnation” zaszło sporo zmian. Stare logo trafiło do wewnątrz okładki, a na froncie pojawił się napis, który miał identyfikować Behemoth przez najbliższe lata. Uszczuplił się też skład i zmieniły pseudonimy. Pomorską hordę od teraz tworzyli Nergal i Baal.
Do sprzedaży trafiła ostatnia pula biletów na zbliżający się koncert Graveland w Chorzowie, który odbędzie się już w najbliższą sobotę, 3 czerwca w klubie "Red & Black". Zespół Roba Darkena promuje swój najnowszy, piętnasty album "1050 Years of Pagan Cult" wydany przez Heritage Recordings. Oprócz ikony polskiego black metalu, w Chorzowie wystąpią North, Offence, Silva Nigra i Lęk. Pochodzący z Torunia North to jedna z najstarszych działających w Polsce formacji metalowych poruszających tematykę pogańską.
Od zarania dziejów Graveland był płodnym zespołem, wypuszczał dużo demówek i nie ograniczał się do jednego wydawnictwa rocznie. W 1994 wyszło duże i znane demo „Celtic Winter”, a jeszcze w tym samym roku ukazała się ich pierwsza płyta „Carpathian Wolves”. Wydała go również debiutująca Eternal Devils z Opola, która, w przeciwieństwie do Graveland, nie rozwinęła skrzydeł. Później było dużo różnych wznowień, ale ja mogę pochwalić się właśnie tą pierwotną wersją kasetową.
Rok po debiutanckim albumie „Carpathian Wolves”, Graveland nagrał swoją drugą płytę „Thousand Swords”. Początkowo wydała go austriacka Lethal Records, ale Darken szybko opublikował materiał w swojej Isengard Productions. Właśnie tą wersję kasetową mam ja. Jest tam informacja, że zespół odcina się od Lethal Records, a realizacja materiału w tej wytwórni było wielkim błędem. Graveland występuje także przeciwko żydowskim korporacjom, takim jak Osmose, Nuclear Blast, demokracji, hardcoreowi i innym wrogom black metalu. A więc wojna!
DEMONEMOON : Przejmujaca historia o wojowniku ktory zgina z rak chrzescijan? Moze byc cieka...
„Following The Voice Of Blood” to trzecia płyta Graveland, przy której zespół związał się z niemiecką No Colours Records. Rob Darken, standardowo wspomagany perkusyjnie przez Capricornusa, snuje swoją pradawną, zimową opowieść w niezachwianej wierności podziemnemu black metalowi, toczącemu wojnę z całym światem. Ci nieliczni, którzy, w 1997 roku, wytrwali w nienawiści i nie sprzedali swoich ideałów, mogą liczyć na pozdrowienia. Inni muszą szykować się na wojnę, w wyniku, której „floks of black crows will eat the dead bodies of our foes”.
Lord Wind to jednoosobowy projekt Roba Darkena, który powstał jako muzyczna alternatywa dla Graveland. Jak Rob wyjaśnia w okładce, Graveland idzie drogą nienawiści, wojny i ciemności, natomiast Lord Wind pokazuje głębszą stronę jego duszy. Pomysł na tą twórczość zrodził się już wcześniej, ale z braku czasu pierwsza produkcja „Forgotten Songs” ukazała się dopiero w 1995 roku. Wydała ją na kasecie, również należąca do Darkena, Isengard Productions. Rok później, poszerzony o jeden kawałek, materiał wypuściła na płycie amerykańska Full Moon Productions. Ja mam i opisuję tą pierwotną wersję.
Usurpress nigdy nie należał do zespołów dążących do wytyczania muzycznych dróg czy chociażby ścieżek. Stąpał lub jechał po drogach wcześniej uczęszczanych przez dziesiątki kapel, przez co trakty pełne były kolein na których o kontuzję nietrudno. Każdy metr drogi obarczony był ryzykiem potknięcia, skręcenia nogi lub nawet wybicia zębów. Po przesłuchaniu "The Regal Tribe" jestem pełen szacunku dla chłopaków, że w takich polowych warunkach poradzili sobie na tyle sprawnie by kolejny raz dotrzeć do celu w dobrym zdrowiu.
Mentor prezentuje "Guts, Graves and Blasphemy” w pełnej okazałości. Niezależna scena metalowa w Polsce rozkwita w zatrważająco dynamiczny sposób. Co jakiś czas, sprawy przybierają tu radykalny rozwój, a twórczy ferment skutkuje zaskakująco efektownymi kolizjami. Licho nie śpi, podobnie jak Mentor, czyli nowa horda, która właśnie wystawia łeb z głębin podziemia. Niewykluczone, że nazwa jeszcze niewielu obiła się o uszy, ale skrywające się za nią osobistości to bynajmniej nie debiutanci. Trzy czwarte składu puściło z dymem niejedną europejską scenę wraz z THAW.
Koniec lat 80., a w szczególności początek 90., przyniósł wysyp i zarazem rozkwit nowego muzycznego podgatunku zwanego death metalem. Zarówno w USA, jak i na starym kontynencie powstawały nowe kapele, które chciały grać coraz brutalniej i głośniej. Jak dobrze wiemy, do tej pory na placu boju kilka z nich pozostało i dalej „sieją śmierć i zniszczenie”. W Stanach takim deathmetalowym zagłębiem bez wątpienia była, jest i chyba pozostanie Floryda, skąd pochodzą takie tuzy wspomnianego gatunku, jak Cannibal Corpse czy Morbid Angel. Nie inaczej było w przypadku Malevolent Creation. To właśnie z tego stanu dali znać o sobie światu w 1991 roku, kiedy to na rynek trafił ich debiut „The Ten Commandments”, który na stałe zagościł w panteonie deathmetalowych klasyków.
30 listopada 2015 roku ukaże się „The 6th Extinction”, najnowszy studyjny album Praesepe - zespołu powstałego w Cieszynie, który obecnie stacjonuje w Londynie. Płyta
ukaże się z logo Damned Pages. Najnowsze dzieło zespołu to najprościej mówiąc atmospheric black metal. W muzyce Praesepe słyszalne są jednak echa death, a nawet i doom metalu.
Grave i Malevolent Creation, legendarne zespoły death metalowe zagrają razem podczas dwóch koncertów w Polsce. Zespoły wystąpią 25 listopada we wrocławskim klubie „Alibi” oraz 26 listopada w warszawskiej „Progresji”. Szwedzki Grave powstał w 1988 roku w miejscowości Visby. W 1991 roku na rynku pojawił się ich debiutancki album „Into the Grave”. Przez 25 lat swojej działalności brali udział w niezliczonej ilości koncertów. 1 listopada również w 2006 roku nakładem Metal Mind Productions ukazało się pierwsze wydawnictwo DVD Grave pt. „Enraptured”. Na wydawnictwie umieszczony został koncert zarejestrowany 24 sierpnia 2006 roku w klubie Stodoła.
Nie pamiętam już w jaki sposób trafiłem na Sirrah i czy najpierw to gdzieś usłyszałem, a potem kupiłem czy odwrotnie. Pamiętam natomiast doskonale jakie wrażenie wywarło na mnie "Acme". Byłem tym wprost zachwycony i ceniłem jak najlepsze płyty największych zespołów doom czy gothic metalowych. Gdy dziś tego słucham wracają do mnie tamte emocje i mogę tylko potwierdzić, że jest to najwyższej klasy materiał.
zsamot : Debiut w MMP był i jest rewelacyjny, a potem dwójeczka - pyta śmiało...
Sumo666 : Ja też odbieram to wydawnictwo jako album. A patrząc z perspektywy cza...
Większość zespołów retro rockowych jakie znam wywodzi się ze Skandynawii. Witchcraft jest jednym z bardziej znanych ich przedstawicieli. Powstali w 2000 roku, po zakończeniu działalności przez Norrsken. Nie była to formacja, która zwojowała wiele, ale to na jej gruzach powstały klasyczne ikony szwedzkiego doom stoner rocka: Graveyard i właśnie Witchcraft.
Rok po debiucie Grave zaprezentował swoją drugą płytę, a także rzekłbym, że swoje unowocześnione oblicze. Brzmienie jest mniej brutalne, a kompozycje bardziej przebojowe. Przez to „You’ll Never See…” jest albumem przystępniejszym i bardziej wyrazistym od „Into The Grave”, co przysporzyło zespołowi popularności poza granicami Szwecji.
leprosy : Top 5 Skandynawii i Top 20 świata, tak ogólnikowo. Grave to jedna z mo...
zsamot : Nie można oceniać tej recenzji...
zsamot : Uwielbiam te płytę...
Serpent Skies to młody szwedzki zespół death metalowy hołdujący sprawdzonej w tym kraju melodyjnej odmianie gatunku. Powstali w 2012 roku i szybko zadebiutowali czteroutworową EPką „Graveyard Poets”. Wszystkie te numery wykorzystali raz jeszcze i dołączając do nich siedem nowych pozycji, zmontowali swój pełny album „A Claim To Reality”.
Knock Out Production przypomina, ze już w ten weekend do Polski dotrze znakomita trasa. Na jeden scenie zobaczymy 2 legendy szwedzkiego metalu: ekipy Entombed AD oraz Grave. Jako support zaprezentuje sie groove death metalowe Implode. Na szczęście skończyła się już opera mydlana z Entombed w roli głównej, dotycząca zmian w składzie i prawa do nazwy. Niezniszczalny wariat Lars-Goran Petrov postanowił zakończyć kłótnie z Alexem Hellidem, zebrał pod swoimi skrzydłami kumpli z ostatniego wcielenia legendy (Olle Dahlstedt – perkusja, Nico Elgstrand – gitara, Victor Brandt – gitara basowa), wybrał dla swojej wersji zespołu szyld Entombed AD i zabrał się do pracy, czyli bookowania i grania koncertów.
The Rotting to pochodzący z Växjö w Szwecji, dwuosobowy projekt hołdujący oldschoolowemu nurtowi death metal, co akurat w ich okolicy oznacza podtrzymywanie starej, dobrej tradycji. "The Dead Won't Leave You Alone" to ich drugie demo, wydane w 2010 roku, na kasecie, przez polską Time Before Time Records. Okładka jest bardzo porządna, na dobrym papierze, ze zdjęciem, tyle, że jednostronna i bez tekstów. Kaseta to zwykła 60tka, z napisaną markerem nazwą zespołu na stronie A, na której znajduje się jedenaście i pół minuty muzyki.