Przez trzy lata jakie minęły od „Death Metal” w Dismember sporo się zmieniło. Z zespołu odeszli Robert Sennebäck i Richard Chabeza. Na gitarze zatrudniony został Magnus Sahlgren, a na kolejnej płycie „Hate Campaign”, na basie, gościnnie zagrał Scharlee D’angelo znany z Arch Enemy, Mercyful Fate i Witchery. Sam styl Dismember jednak nic się nie zmienił. „Hate Campaign” jest albumem idealnie wpasowującym się w sprawdzony klimat grupy i całego szwedzkiego death metalu.
Knock Out Productions oraz Core-Poration z wielką dumą zapraszają na wydarzenia muzyczne, o których pewnie wiele się jeszcze mówić będzie. Owe imprezy, to nic innego jak dwa występy legend metalu, a dokładnie thrash metalu. Testament, Annihilator oraz Death Angel na jednej scenie wystąpią: 15 listopada w warszawskiej Progresji oraz 17 listopada we wrocławskim Centrum Koncertowym A2. Jak widać po składzie szykuje się nie lada gratka dla fanów tego typu grania.
W stosunku do „Hammer Of Gods” skład Angel Corpse rozszerzył się o drugiego gitarzystę, którym został Bill Taylor. Na pewno zwiększyło to jeszcze siłę rażenia tego zespołu. Zgodnie z okładką i tytułem, „Exterminate” jest kompletną masakrą. Ten śmiercionośny czołg wyjeżdżający z piekła, aby rozetrzeć wszystko proch i pył, idealnie symbolizuje to co możemy znaleźć na tej płycie. „Exterminate” to najwyższy stopień agresji i muzycznego terroru, jaki death metal ma do zaproponowania.
leprosy : Płyta w zasadzie kompletna i chyba najlepsza w dyskografii, swoją drogą...
„We would like to see most of the human race killed off, because it is unworthy. It is unworthy of the gift of life.” Taka inwokacja rozpoczyna “Thelema.6” i trzeba przyznać, że robi ona wrażenie. Po takim wstępie, aż strach pomyśleć co będzie dalej. A cokolwiek człowiek by sobie nie pomyślał i tak nie przebije to tego co znajduje się na tej płycie. Ekstremalność, bije tu bowiem z każdej strony, a jest to ekstremizm death metalowy. W nowy wiek Behemoth wszedł odmieniony muzycznie i stylistycznie oraz gotowy na podbój świata.
zsamot : Otóż to, zresztą okres tej płyty to rewelacyjne koncerty, świetny sk...
leprosy : Mój ulubiony Behemoth (lub na równi z Satanica). Świetna muza po zmian...
“Panzer division Marduk rolls over enemy land…” To jeden z początkowych wersów pierwszego, tytułowego utworu na „Panzer Division Marduk”. Właściwie to symbolizuje wszystko co znajduje się na tej płycie. Marduk wyruszył na wojenną wyprawę siejąc terror, śmierć i zniszczenie. Jego pancerna dywizja nie zna litości i nie ma żadnych skrupułów. Napada znienacka i zionie ścianami potwornego black metalu zgodnie z hasłem: ”Panzer Division Marduk The Black Metal War Machine”.
DEMONEMOON : https://www.youtube.com/watch?v=4XmD_7VX970
Sparky : ". A co bardzo ważne „Panzer Division Marduk” jest zbiorem wspania...
Before God z Minnesoty jest zespołem wywodzącym się ze starej skinowskiej kapeli Bound For Glory. Aż trzech muzyków z jej składu postanowiło założyć alternatywny projekt i przyłożyć jeszcze mocniej grając pogański death metal. Ich pierwsza płyta „Wolves Amongst The Sleep” ukazała się w 1998 roku i od razu namieszała na rynku. Wydała ją, może niezbyt znana, ale osadzona w klimacie, niemiecka Sub Zero Records, na płycie i kasecie. Dzięki temu był do niej dostęp w Polsce. Nie pamiętam w jakich okolicznościach, ale gdzieś, kiedyś zaopatrzyłem się w tą kasetę. Pamiętam za to bardzo dobrze, że od razu bardzo mi się spodobała.
oki : płyta niezwykle wyrazista, która broni się po latach znakomicie a klimat....
Po pierwszym opuszczeniu Morbid Angel, Eric Rutan założył swoje własne zespoły. Najpierw eksperymentalny Alas, a następnie, wraz z Timem Yeungiem na perkusji, Hate Eternal. Po wydaniu jednego dema na splicie z Alas, w zespół zaangażowali się również basista Jared Anderson i Doug Cerrito – do niedawna gitarowa ostoja Suffocation. W takim zestawieniu wyprodukowali swój pierwszy album „Conquering The Throne”. Został on wydany w 1999 roku.
zsamot : Ależ to zajebisty album. Nigdy potem ich album tak dobrze i ciekawie nie zabrz...
Przy okazji „Gateways To Annihilation” do Morbid Angel wrócił Eric Rutan. Wzmocniony gitarowo zespół nagrał płytę potwornie ciężką, ale zarazem wyjątkowo wolną, czym zadziwił światową publiczność. Zamiast szaleńczych temp mamy więc jeszcze bardziej przytłaczającą swoim majestatem konwencję. Nie każdemu się to musiało spodobać, ale album przyjęty został bez rozczarowań. Nikt bowiem nie może zaprzeczyć, że Morbid Angel wciąż pozostaje death metalowym bogiem i instrumentalnym geniuszem.
Ledwie rok minął od „Exterminate”, a w Angel Corpse zaszły spore zmiany. Odeszli Bill Taylor, który już wkrótce miał się związać z Immolation oraz John Longstreth, który do tego zespołu miał jeszcze wrócić. Do niezmordowanej dwójki Helmkamp, Pałubicki dołączył tylko perkusista Tony Laureano, który dopiero co zadebiutował w Acheron. Nie zmieniła się natomiast muzyka. Angel Corpse dalej pustoszy i równa z ziemią, krocząc swoją szatańską, wojenną ścieżką i to z jeszcze lepszym efektem.
leprosy : W przypadku tejże kapeli ciężko jest usystematyzować od najlepszej d...
Lato pomału ustępuje miejsca jesieni, a domowa krzątanina zdaje się być atrakcyjną alternatywą dla spacerów w strugach deszczu i w kanonadzie wściekle spadających z drzew kasztanów tudzież jabłek. Aby jednak domatorstwo trochę uprzyjemnić trzeba wybrać stosowny akompaniament. Debiutancka EP-ka pochodzącego z Bangladeszu Serpent Spells zatytułowana "Mantras Within Ascending Fire" będzie jak znalazł.
Beyond The Infinity jest nową grupą z Wrocławia, która powstała w 2014 roku na gruzach dawnego Beyond The Awakened. Po skompletowaniu nowego składu i miesiącach przygotowań, zespół wydał własnym sumptem debiutanckie EP „Like Fallen Angels”, którego premiera odbyła się 21 kwietnia. Niebawem rozpoczną się prace nad klipem promującym to wydawnictwo. Muzyka jaką tworzy Beyond The Infinity jest trudna do sklasyfikowania. Powstała w wyniku wielu inspiracji muzycznych i pozamuzycznych. – Gdy ludzie proszą, abym powiedział, co gramy, zazwyczaj odpowiadam, że progresywny metalcore.
Angelcorpse, jeden z najbardziej bezwzględnych zespołów, jakie kiedykolwiek nosiła Ziemia, powraca. Tej jesieni, Pete Helmkamp, Gene Palubicki i Ron Parmer zaprowadzą deathmetalową dyktaturę na Starym Kontynencie. Dotrze ona również do Polski, gdzie Amerykanie dadzą jedyny koncert 30 października w Krakowie. Angelcorpse to zespół-instytucja i synonim wszystkiego, co najbardziej ekstremalne w muzyce metalowej. Założona w 1995 roku na gruzach kultowego Order From Chaos (twórcy m.in. albumu „Stillbirth Machine”).
Jak co roku w piątkowy wieczór, podczas festiwalu Castle Party w Byłym Kościele Ewangelickim odbędzie się koncert Dark Metalowy z udziałem: I Mourning, Furia, Sacrilegium, Mordor, Outre, Moanaa oraz Antiflesh. Kolejna edycja imprezy odbędzie się w dniach 28 - 31 lipca 2016 roku. Ceny biletów: 230pln - limitowana pula, 250pln - po zakończeniu przedsprzedaży oraz 270pln - w kasie na zamku. Bilety jednodniowe będą jak zwykle dostępne w kasie na zamku. Tradycyjnie po koncertach odbywać się będą After Show Parties w klubach.
Był rok 1989 kiedy na świat wypuszczony został jeden z najwybitniejszych, o ile nie najwybitniejszy, wytwór muzycznej ekstremy z pogranicza death metalu i grindcorea. Choć sam „World Dawnfall” został nagrany w tempie ekspresowym, to muzyka i sam Terrorizer rodziły się długo i z problemami. Zespół powstał w 1987 roku z inicjatywy Oscara Garcia i Alfreda Estrada z Nausea. Wtedy zaczęli współpracować z Pete Sandovalem z Morbid Angel i Jesse Pintado, który niedługo później dołączył do Napalm Death. Wtedy jeszcze nikt, włącznie z nimi samymi, nie spodziewał się co może wyniknąć z tej kolaboracji i niedługo potem się rozpadli. Zostawili jednak po sobie nagrania. Podobno to Shane Embury z Napalm Death był nimi na tyle zafascynowany, że gorąco namawiał Earache, żeby się nimi zainteresowała. Pomysł zaskoczył i przy okazji tworzenia przez Morbid Angel „Altars Of Madness” postanowiono nagrać też materiał Terrorizer, a ponieważ Estrada przebywał aktualnie w więzieniu, jego miejsce na basie zajął David Vincent.
Szum jaki powstał wokół Merciless po pierwszej płycie wyszedł na dobre zespołowi, który ugruntował swoją pozycję ojców szwedzkiego death metalu, co najmniej dorównujących samemu Entombed. „The Treasures Within” potwierdza dobre predyspozycje tej czwórki młodych ludzi, którzy kilka lat wcześniej, jako jedni z pierwszych odkryli dla Skandynawii potęgę najbrutalniejszej muzyki pod pochmurnym niebem. Co jednak ciekawe to nie oni mieli się stać źródłem inspiracji dla kolejnych pokoleń szwedzkich metalowców, którzy wytworzyli powszechnie znany styl brzmieniowy. Merciless bowiem porusza się w klimacie znacznie bardziej amerykańskim.
zsamot : Kapela, którą poznałem przez... Bravo, była tam recka, że to prawdz...
Twórczość Spiritual Front to świetne połączenie kabaretowej nonszalancji z teatralną ekspresją i neofolkowym brzmieniem. Jest to muzyka smutna, dekadencka i mroczna, która poprzez swoją charakterystyczną aurę sprawia, że mimo trudności w jej odbiorze, chętnie się do niej wraca. Wielbiciele klimatów Nicka Cave'a, który jest mistrzem w tworzeniu posępnych piosenek, z pewnością zasmakują w tej stylistyce. “Armageddon Gigolo” to propozycja, która ukazuje, że muzyka dla nihilistów może się podobać.
skoggtroll : No i to jedyna płyta, której da się słuchać...reszta jest po prostu nud...
Krakowski Terrordome nie zwalnia tempa i w połowie roku wydał swoją drugą płytę. Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że jest to kolejna zwięzła, ale treściwa dawka wściekłego thrash metalu w starym dobrym stylu. Zresztą, żeby nie było żadnych wątpliwości o inspiracjach zespołu informuje naklejka reklamowa na pudełku płyty. Terrordome podąża drogą wytyczoną przez Slayer, Razor i Dark Angel, a na „Machete Justice” królują sex, drugs i rock and roll.
Czeska formacja Hypnos, w składzie której najważniejsze role odgrywają muzycy (Bruno - wokal, bas, Pegas - perkusja) legendarnego Krabathor, zrealizuje w najbliższy weekend swoje pierwsze oficjalne DVD "The Live Crow". Hypnos ma na swoim koncie cztery pełne albumy (wśród nich dwa - "In Blood We Trust" i "The Revenge Ride" - wznowione i wzbogacone o dodatkowe materiały, przez Mad Lion Records), występy u boku największych światowych band'ów, szmat czasu spędzony w drodze i setki hotelowych pokoi pozostawionych z pustym barkiem.
„Confront me unholy ones. Bastard saints scorn of the earth”. Na dźwięk tych słów zawsze przechodzą mnie ciarki. Oto bowiem zaczyna się „Covenant” – absolutna kwintesencja death metalu i zarazem jego szczytowe osiągnięcie. Może ktoś bardziej lubić inne zespoły, może preferować inne płyty. Sam bym się zastanawiał, którą ubóstwiam najbardziej. Nie da się jednak zaprzeczyć, że w 1993 roku Morbid Angel pokazał światu czym jest jądro death metalu i jaki jest wzór na dążenie do doskonałości. Jest jeden szczyt, nigdy niezdobyty i nieosiągalny nigdy dla nikogo. Ten szczyt to „Covenant”.
unborn : Zgadzam się w stu procentach. Ale bardziej przeżywałem dzień, w kt...