Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Triptykon - Eparistera Daimones

O tym zespole mówiło się od dawna. Po tym jak dwa lata temu muzycy Celtic Frost postanowili rozwiązać zespół, Tom G. Warrior stworzył nową formację, z którą - czego sam nie ukrywał - miał zamiar tworzyć muzykę, będącą kontynuacją twórczości Celtic Frost. Z jednej strony więc wielka niewiadoma czy Warrior w nowym wcieleniu sprosta zakładanym celom, z drugiej zaś jawne odkrycie kart bez elementu zaskoczenia. Ja, jako, że nigdy nie lubiłem twórczości Celtic Frost podszedłem do "Eparistera Daimones" dość obojętnie. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy po kilku odsłuchach mogę powiedzieć, że przez sobą miałem jeden z najlepszych metalowych albumów tego dziesięciolecia.
Wywód swój jednak zacznę od tego, że zanim jeszcze debiut Triptykon zdążył ujrzeć światło dzienne, to fani zdążyli już stwierdzić, że płyta na pewno nie przebije ostatniego dokonania Celtic Frost czyli "Monotheist". Warto wspomnieć, że ostatnie dokonanie Celtic Frost miało bardzo przeciętne opinie wśród krytyki, a uznanie znalazło głównie u fanów, ze względu na brud i mrok jaki z płyty emanował. Jeżeli za punkt wyjście postawimy jedynie brudne, klaustrofobiczne brzmienie, to rzeczywiście - o przebicie "Monotheist" byłoby ciężko. Na całe szczęście debiutancka propozycja Triptykon to twór idący daleko dalej, otwierający nowe horyzonty dla spuścizny dokonań Celtic Frost.

Warrior dotrzymał słowa - "Eparistera Daimones" w dużej mierze jest kontynuacją "Monotheist" i jest na niej kilka eksperymentów. Na całe szczęście kontynuacja nie jest równoznaczna z kopią. Najnowsza propozycja Warriora i spółki to przede wszystkim twór o wiele głębszy i bardziej wielowymiarowy. Płyta ma czystsze, bardziej selektywne brzmienie, lecz w żaden sposób nie ujęło jej to ciężaru gatunkowego. Każdy instrument brzmi tu potężnie i wyraziście. I to jest punktem wyjścia do oceny tej płyty. Mają tak monstrualnie potężne brzmienie smiertelnym grzechem byłby stworzenie byle jakich kompozycji.

Otwierający krążek, 11-minutowy utwór "Goetia" ukazuje zupełnie nowe oblicze Warriora. Dynamiczne, szarpane riffy, szybkie tempo, agresywne, by nie powiedzieć przebojowe wokalizy, umiejętne zmiany tempa - Celtic Frost nigdy nie grało w sposób tak urozmaicony. Oczywiście budowa riffów, galopady, maniera wokalna - wszystko utrzymane jest w typowo CF-owej konwencji, ale tutaj brzmi to o wiele żwawiej, bardziej finezyjnie, nowocześnie i zdecydowanie mniej kwadratowo. Niespodzianką też niewątpliwie jest utwór "A Thousand Lies" - bezpośrednio walący w ryj, utrzymany bardziej w konwencji thrash/deathmetalowej.

Na szczególna uwagę zasługują moim zdanie dwa utwory. Pierwszy z nich jest "Abyss Within My Soul", który śmiało można nazwać wizytówką płyty - genialne, proste, pomysłowe i jakże zapadające w pamięć riffy wypływają tutaj naturalnie jeden z drugiego, przez co utwór ma fantastyczną dramaturgię. Drugim utworem, który zasługuje na oddzielne słowa jest "In Shrouds Decayed" utożsamiający w zasadzie wszelkie eksperymenty związane z Triptykon i odzwierciedlający alter ego Warriora. Mnóstwo tu subtelnych flażoletów, schizujacych melodeklamacji, przestrzeni, no i wokalny duet damsko-męski upiększający i urozmaicający całość.

I takich patentów jak z "In Shrouds Decayed" na "Eparistera Daimones" znajdzie się całe mnóstwo. Płyta ma głębię, przestrzeń, której brakowało płytom Celtic Frost. Doom metalowe elementy odważnie zostały poszerzone o elementy death i thrash metalu, progrocka, a nawet industrialu. Potężne brzmienie instrumentów, pogłosy, echa, zabawa z ciszą, ze sprzężeniami, melodeklamacje, syki, damskie wokale - to wszystko sprawia, że gigerowskie dzieło stanowiące okładkę płyty doskonale oddaje nowoczesną bezduszność jaka emanuje z tej płyty. Owszem - wiele ze wspomnianych tutaj motywów było wykorzystanych już na "Monotheist", ale tutaj jest tego więcej i moim zdaniem wykorzystane jest to po prostu lepiej.

Triptykon nagrał album szalenie mroczny, niepokojący, spójny stylistycznie, po prostu kompletny. Jeśli tak miałby brzmieć kolejny album Celtic Frost to jestem zdecydowanie na tak. Warrior pod nowym szyldem mocno wyłamał się z wypracowanych przez blisko 30 lat schematów. Oczywiście wciąż słychać tu ducha Celtic Frost, ale cieszy mnie niezmiernie fakt, że tak doświadczony muzyk był wstanie spojrzeć innym okiem na swoja twórczość i wykrzesać twór z jednej strony powinien zadowolić fanów dotychczasowej twórczości muzyka, a z drugiej pozyskać nowych fanów. Sztuka ta bez wątpienia się Warriorowi udała - muzyki Celtic Frost dalej nie lubię, a w debiucie Triptykon upatruje kandydata na album roku i TOP 10 pierwszej dekady XXI wieku. Jestem pod wielkim wrażeniem tego albumu. Jeśli ktoś ma ochotę poczuć "Eparistera Daimones" pełnią zmysłów, to polecam puścić sobie ten album do snu, gdy światło (i monitor) jest pogaszone, a w domu panuje cisza - gwarantuje, że taką muzyczna podróż odbywa się bardzo rzadko.

Tracklista:

01. Goetia
02. Abyss Within My Soul
03. In Shrouds Decayed
04. Shrine
05. A Thousand Lies
06. Descendant
07. Myopic Empire
08. My Pain
09. The Prolonging

Wydawca: Century Media (2010)
Komentarze
Harlequin : Luter ma racje - ten album jest trudny i żeby sie nim naprawe delektowac trze...
DEMONEMOON : Trudny album. Za pierwszym odsłuchem zasnąłem z nudów. Temp...
occulta76 : podzielam zdanie Lutera,album flakowy-nijaki,niby cos tam graja;ale jakoby nic ni...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły