Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Wywiady :

Rozmowa z Distorted Memory o albumie "Swallow the Sun"

Distorted Memory to kanadyjski projekt industrialny, który założył Jeremy Pillipow. Od początku działalności związany był z wytwórnią NoiTekk, która wydała jego dwa pierwsze albumy "Burning Heaven" oraz "Swallowing the Sun", a także kompilację utworów z pierwszych czterech lat działalności projektu. W poniższym wywiadzie Jeremy opowiada o pracy nad drugim albumem oraz zdradza plany na przyszłość.

Witaj, Jeremy, jak się czujesz, trzymając w rękach nowy album: Swallowing the Sun” po czterech latach oczekiwania?

Jeremy: Fantastycznie! Nagranie go zajęło zdecydowanie zbyt wiele czasu, ale w końcu skończyłem i czuję, że dokonałem czegoś wielkiego. Jestem bardzo podekscytowany i zmotywowany, żeby przeć dalej i podtrzymywać ten projekt przy życiu.

Co oznacza tytuł albumu?

Jeremy: W prostym rozumowaniu oznacza zaćmienie, nastanie ciemności. Na głębszym poziomie oznacza zaćmienie, które ludzie sami na siebie sprowadzają. Czarne słońce nie występuje naturalnie, ale jest „połykane” przez ludzi, którzy powoli okrywają naszą planetę ciemnością.

Czy możesz wyjaśnić zamysł stojący za nazwą projektu Distorted Memory?

Jeremy: Niestety, nie ma żadnego ukrytego znaczenia tej nazwy. Mógłbym wymyślić wiele ciekawych znaczeń, ale prawda jest taka, że kiedy miałem 14 lat, używałem tej nazwy jako swojego nicka online. Był to też czas, kiedy po raz pierwszy zająłem się tworzeniem muzyki i podpisywałem się pod nią jako Distorted Memory. Kiedy moje piosenki zyskały popularność, postanowiłem pozostać przy tej nazwie.

Jak nawiązałeś kontakt z niemiecką wytwórnią NoiTekk? Zaprosili cię do współpracy czy sam się do nich zgłosiłeś?

Jeremy: W 2002 roku nagrałem demo „Left Alone to Die” z zamiarem dostania się do jakiejś wytwórni. Nie wysyłałem setek kopii tego dema, może cztery lub pięć, i to tylko do wytwórni, które naprawdę mi się podobały. NoiTekk pierwsza się odezwała, a w tamtym okresie była to jedna z moich ulubionych wytwórni, więc postanowiłem nawiązać z nią współpracę.

Jak określiłbyś muzykę Distorted Memory?

Jeremy: Lubię określać ją jako Dark Electro. Z tym gatunkiem czuję się najbardziej związany. Na „Burning Heaven” tworzyłem muzykę z wpływem trance’u, ale ostatnio nie trance jest najważniejszy w mojej muzyce. Teraz lubię dodawać elementy etniczne albo tribalowe. Distorted Memory zawsze jest mroczne. Uważam, że kolejny aspekt mojej muzyki, który się wyróżnia to gęsta atmosfera moich utworów, nawet tych bardziej klubowych. To bardzo ważne dla mnie, stworzyć niepowtarzalny klimat w mojej muzyce, nie tylko skupiać się na pisaniu kawałków klubowych.

Założyłeś ten projekt w 1999 roku. Jak to się zaczęło?

Jeremy: Całkiem przypadkowo. Mój przyjaciel zainstalował mi na komputerze prosty program do tworzenia muzyki i zacząłem się nim bawić. Nie uczyłem się muzyki i nic o tym nie wiedziałem. W tym okresie słuchałem dużo Suicide Commando, Klinik, i Leather Strip i przekonałem się, że nie jest tak trudno stworzyć podobną muzykę do ich. Spędziłem trochę czasu tworząc krótkie utwory dla zabawy, ale za pewien czas dostrzegłem w sobie potencjał i chciałem nauczyć się jak tworzyć kawałki tak jak trzeba, żebym mógł moją zabawę przemienić w poważny projekt muzyczny.

Czym się inspirujesz przy pisaniu tekstów i piosenek?

Jeremy: Muzycznie czerpię inspirację z różnej muzyki, w większości spoza gatunku industrial. Lubię słuchać world music, metalu, techno i indie synthu. W warstwie tekstowej inspiruje mnie świat dookoła. Rzadko piszę o przeżyciach osobistych, skupiam się bardziej na ideach globalnych. Wielką inspirację czerpię z mojej niechęci do religii, ale także ze społecznych i środowiskowych problemów.

W roku 2007 wydałeś debiutancki album „Burning Heaven”. Aż osiem lat minęło od 1999 roku, kiedy wreszcie wydałeś ten materiał. Co się działo przez te osiem lat?

Jeremy: Gdy ludzie z NoiTekk usłyszeli moje demo chcieli, żebym przygotował cały album. Przygotowałem go, ale gdy już go skończyłem, muzyka industrialna zaczęła mnie nudzić. Była dla mnie zbyt powtarzalna. Odkrywałem nowe style i one mnie bardziej pociągały. Wtedy zdecydowałem nie wydawać tego albumu, bo czułem, że nie wniosę nic nowego do sceny industrialnej, którą już wtedy dopadł zastój. Kolejnych kilka lat eksperymentowałem z innymi stylami i wtedy powołałem do życia mój projekt breakcore - Cakebuilder, który odniósł spory sukces. Po tych eksperymentach zachciało mi się znowu tworzyć industrial, ale po swojemu, i tak powstał album „Burning Heaven”. Cały czas sądzę, że niektóre piosenki, które nie weszły na album są dobre i powinny zostać usłyszane. Nie chciałem po prostu, żeby był to mój debiutancki materiał, który wywrze na ludziach pierwsze wrażenie odnośnie projektu. We wrześniu 2011 NoiTekk wyda w limitowanej edycji mój album zatytułowany „Archive 1999-2003”, na który składają się kawałki z mojego wcześniejszego materiału, które uważam za najlepsze i najciekawsze.

Czy postrzegasz „Swallowing the Sun” jako sequel do pierwszego albumu czy to już inna bajka?

Jeremy: Początkowo miał to być sequel, ale w efekcie końcowym widzę, że jeśli to jest sequel, to bardzo luźny. Są tam pewne pomysły kontynuowane z pierwszego albumu, ale także pomysły, które mogły zaistnieć jedynie w świecie zupełnie innym niż ten na pierwszym albumie. Myślę, że brzmienie „Swallowing the Sun” wykorzystuje wiele nowych pomysłów, które będą kontynuowane na trzecim albumie.

Tematycznie, skupiasz się na czasie, kiedy ludzkość zniszczyła naturę i stała się przez to bezsilna. Czy uważasz, że to futurystyczna wizja, która się spełni?

Jeremy: Nie powiedziałbym, że to na pewno się stanie, ale że mogłoby się stać, jeśli byśmy nie uważali. Ludzkość odniosła taki sukces dlatego, że tak dobrze umiemy korzystać ze świata wokół nas. Z upływem czasu za bardzo nam się powiodło. Świat jest przeludniony, a my nie będziemy mieli surowców, żeby podtrzymać nasze życie, jeśli będziemy je nadal wykorzystywać tak nieodpowiedzialnie. Aktualnie mamy deficyt surowców. Zużywamy więcej niż jesteśmy w stanie zwrócić i one w końcu się wyczerpią. Uważam jednak, że w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci dokonały się całkiem obiecujące postępy technologiczne i jesteśmy bardziej świadomi zagrożenia, choć ciągle istnieje za dużo dużych organizacji, mających finansowy interes w tym, żeby zatrzymać zmianę na lepsze, jeśli chodzi o środowisko.
 
Mamy przyjemność wysłuchać jedenastu utworów muzyki czysto elektronicznej, czasem melancholijnej, czasem dającej po twarzy. Jak pracujesz nad tekstami i sprawiasz, że pasują do muzyki? Zaczynasz od pisania tekstu czy dźwięków?

Jeremy: Prawie nigdy nie zaczynam od tekstów. Generalnie, zaczynam od napisania głównej melodii. Zwykle kończę całą warstwę muzyczną utworu zanim zacznę pisać tekst. Pisząc piosenkę wiem, gdzie chcę umieścić wokal  i znam już ogólny zamysł, o czym ten tekst będzie. Jeśli chodzi o „Swallowing the Sun”, cały album nagrałem najpierw bez wokalu. Później go dograłem. Wszystkie wokale nagrałem w jednym czasie, konsekwentnie.

Pracujesz jako artysta solowy. Czy myślałeś kiedykolwiek, żeby zaangażować w to kogoś innego podczas produkcji, albo przekształcić ten projekt w zespół?

Jeremy: Wiele razy o tym myślałem, ale to nigdy nie wychodzi tak, jakbym tego chciał. Myślę, że zbyt chronię mój materiał, żeby pozwolić komuś innemu w niego ingerować. Chociaż, powoli zaczynam się przełamywać. Tim, mój support live, ostatnio zaczął mieć większy wpływ na to co się dzieje w studio i na proces pisania kawałków.

Tim Doerksen wspiera cię na scenie, jako muzyk live. Czy mógłbyś przybliżyć nam jego sylwetkę w kilku słowach?

Jeremy: Tim i ja znamy się od wielu lat. Pracowaliśmy razem w sklepie muzycznym i staliśmy się przyjaciółmi. Pochodzi z zupełnie innego muzycznego środowiska niż ja i w ogóle nie jest zaangażowany w scenę industrialową. To wokalista, który sam pisze swoje utwory, ale on tworzy muzykę akustyczną. Jego umiejętności i wpływy są kompletnie różne od moich, ale właśnie dlatego chciałem z nim współpracować. On ma zupełnie inną perspektywę i umie się wypowiedzieć na temat każdej muzyki, nie tylko EBM. Co ciekawe, pochodzimy z różnych środowisk, ale nasze ogólne pomysły co do muzyki są podobne, dlatego jesteśmy w stanie ze sobą pracować.

Utwór „Hand of God” wyróżnia się na płycie. Czy możesz nam coś o nim powiedzieć?

Jeremy: Dużo piosenek piszę o religii, a to jedna z nich. Ta piosenka jest o konkretnych wydarzeniach, które miały miejsce w Ameryce Północnej, kiedy religijni Europejczycy przybyli i wybili jej rdzenną ludność. Wywarło to bardzo silny wpływ społeczny, a problemy wynikające z tamtych wydarzeń odczuwalne są nawet dziś. W pewien sposób jest to moja piosenka dla tych ludzi, taki… apel, żeby powstali i odzyskali swoją kulturę, którą im skradziono. Na marginesie: Słowa wierszowane wziąłem z dema „Infection”. Z oryginalnej piosenki wziąłem jedynie słowa wierszowane, oyginał ma inny refren i melodię. Oryginalny utwór ukaże się na „Archive”.

Wspomniany kawałek doczekał się także remiksu przez Die Sektor. Jak do tego doszło?

Jeremy: Chciałem włączyć jeden miks do albumu, a ponieważ jestem wielkim fanem Die Sektor, poprosiłem ich, żeby zmiksowali coś dla mnie. Dałem im kilka kawałków, a oni wybrali „Hand of God”. Świetnie się spisali, zwłaszcza, że czas naglił. Myślę, że mieli tylko dwa tygodnie, żeby go skończyć, a już mieli do roboty dużo innych remiksów.

Co trzeba wiedzieć o tytułowym kawałku „Swallow the Sun”?

Jeremy: To prosty kawałek w warstwie tekstowej, ale z wielką dozą tajemnicy. W refrenie słyszmy tylko „Black tyrants, swallowing the Sun” (Czarni despoci, połykają słońce). Słuchaczowi pozostawiam decyzję, kim będą ci „czarni despoci”. To utwór, który mógłby stać się bardzo kontrowersyjny, gdyby usłyszeli go niepowołani ludzie. Intro to modlitwa poranna z Koranu… to moja pierwsza piosenka atakująca islam, a nie chrześcijaństwo.

Bardziej technoidowy kawałek „Prey” (łup) jest bardzo bezpośredni.  Za jaką zdobyczą gonisz?

Jeremy: Wszyscy jesteśmy „łupami”, czy tego chcemy, czy nie.

Do czego odnoszą się „Raven Eyes” (krucze oczy) w kawałku o tym samym tytule?

Jeremy: Ten utwór jest o opuszczaniu świata, który zniszczyliśmy. O byciu wolnym jak ptak, locie nad ziemią i oglądaniu tego, co stworzyliśmy, przez oczy ptaka. Być może, ten kawałek przemówi jedynie do tych, którzy mówią po angielsku, ale „Raven Eyes” ma podwójne znaczenie, kiedy wypowiada się te słowa. Oczy kruka mogą reprezentować widok z lotu ptaka, ale kiedy szybko wypowiemy oba słowa dostajemy „Ravenise” , które nie jest poprawnym słowem, ale może znaczyć łapczywe wykonywanie jakiejś czynności.

Twój wokal zawsze jest zniekształcony. Czy kiedykolwiek przyszło ci na myśl śpiewać czystym głosem i wyrażać tym co innego?

Jeremy: Nie bardzo. W przeszłości dodałem nieco czystego wokalu do drugoplanowych wokali w refrenie w piosenkach takich jak „Loss of Faith” i „Beyond the Darkness”. Czuję, że ekstremalny wokal nadaje mojej muzyce odpowiedni wydźwięk. W obecnym materiale mogę śpiewać trochę w stylu folk, ale to bardziej prawdopodobne, że słuchacze usłyszą jeszcze innych „czystych” wokalistów. Obecnie pracuję z jedną wokalistką przy jednej piosence i możliwe, że jeszcze Tim wspomoże mnie w jednej swoimi niesamowitymi umiejętnościami wokalnymi.

Wyruszysz w trasę z nowym albumem? Jeśli tak, gdzie będzie można cię zobaczyć?

Jeremy: Dopiero zaczynam organizowanie koncertów. To bardzo trudne być w Kanadzie i chcieć występować jako artysta undergroundowy. Podróż do Europy jest bardzo droga, do USA skomplikowana ze względu na papierkową robotę i wizy robocze, a podróżowanie po Kanadzie jest drogie i pochłania czas, bo duże miasta są od siebie znacznie oddalone. Pomimo tego wszystkiego, planuję małą trasę w lecie.

Wielkie dzięki, Jeremy za odpowiedzi na pytania, życzymy ci dużo sukcesów z twoich nowym longplayem!

Jeremy: Dziękuję. Mam nadzieję, że album się spodoba. 

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły