Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Pogavranjen - Jedva Ćekam Da Nikad Ne Umrem

Jedva Ćekam Da Nikad Ne Umrem, Pogavranjen, post metal, black metal, post black metal, Black Sabbath, Khold, Ulver, In The Woods, Themes From William Blake's The Marriage Of Heaven And Hell, sludge metal

Chorwacki Pogavranjen istnieje już parę lat na tym padole i „Jedva Ćekam Da Nikad Ne Umrem” jest ich trzecią płytą. Niezależnie od tytułu utwory są po angielsku, choć nie należy się nastawiać na jakieś zwarte piosenki. Pogavranjen jest zespołem wykonującym post metal, któremu najbliżej do black metalu, tyle, że mocno awangardowego.

Podstawą „Jedva Ćekam Da Nikad Ne Umrem” jest klimat. Gnuśny, ociężały, czano-biały. Dużo tu topornie brnących, sludgeowych riffów, doładowanych gęstą perkusją. W innych miejscach robi się bardziej przestrzennie, a gitary stają się delikatniejsze. Swoje dodają też klawiszowe podkłady. Generalnie jednak, przez cały czas trwania płyty, można się czuć jakbyśmy brodzili we mgle, delikatnie muskając napotkane kształty. Muzyka bowiem, mimo że katastroficzna i stęchła, nie jest wcale przesadnie ciężka. Pogavranjen kreuje swój rozmazany świat za pomocą dusznej atmosfery, a nie zawrotnych prędkości, czy mocnego brzmienia.

To samo jest z wokalem. Zazwyczaj jest czysty, tylko tak teatralnie powyginany. Przypomina to czasem In The Woods, czasem Ulver z czasów Williama Blake’a jak w „Parahaoma”. Takie to jest bardziej deklamowane, niż śpiewane. Wyjątkowo w „Kalpa” pojawia się trochę skrzekliwego growlingu.

Ogólnie króluje tu dysharmonia i pozorny chaos. W „Xolotl” w pewnym momencie wchodzi taki basik, że mam wrażenie, że właśnie zaczyna się kawałek Black Sabbath, z kolei w innych momentach czuję surowy i metaliczny podźwięk brzmienia Khold. Dużo tu wszystkiego, a mimo to, całość utrzymana jest w jednej aurze. Można by nawet powiedzieć, że panuje tu swego rodzaju monotonia. Doceniam pomysłowość i stylistykę, rozumiem kontekst i dramaturgię przekazu, ale, pomimo tego „Jedva Ćekam Da Nikad Ne Umrem” do końca mnie nie porywa. Owszem, uważam tą płytę za dobrą, ale żeby się tak zatracić i całkowicie wtopić, jak dla mnie chyba troszkę za mało. Nie chciałbym jednak żeby ta opinia kogoś odstraszyła. To jest nietypowa sztuka i trzeba ją sprawdzić samemu. W końcu może to jest ideał, a ja jestem dziwny?

Tracklista:

1. Keres
2. Maitreya
3. Parahaoma
4. Xolotl
5. Kalpa
6. Olam Ha-Ba

Wydawca: Arachnophobia Records (2016)

Ocena szkolna: 4

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły