Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Piętno

horror, groza, psychiatria, demony, cienie, zbrodnia, opowiadanie, piętnoO tej porze peron był wręcz zatłoczony. Zewsząd przemykały twarze, których nie znał. Przemierzał go całkowicie sam. Nie do końca był przekonany celu do którego zmierzał. Usłyszał jakieś krzyki, ujrzał biegnących w jego kierunku ludzi jakby pędzących w ucieczce. Na ich obliczach rozpoznać można było przerażenie. Wiedziony ciekawością jakże w tej chwili irracjonalną jął podążać w kierunku, z którego pędzili dopiero co minięci ludzie. Odczuwał coraz większe przerażenie.

Przepchał się przez grupę ustawionych w półokręgu ludzi. Przed oczyma pojawił się przerażający widok. Kobieta, wyraźnie się wykrwawiająca i jakiś mężczyzna nad nią..najwidoczniej przerażony, wołający o pomoc. Słyszał dźwięk syren. Przyglądał się w dalszym ciągu tej parze....mętne spojrzenie kobiety żegnającej się z ukochanym, jak i również ze swym życiem, które mogło jej wiele jeszcze zaoferować. Trzymający ją mężczyzna płacząc żegnał się z ważną dla niego kobietą. Tuż za nimi stały cienie...których wcześniej nie zauważył. Być może pojawiły się dopiero teraz. Odczuł wzbierający w nim niepokój. Serce bić zaczęło coraz bardziej impulsywnie. Przyjrzał się parze jeszcze raz, tym razem uważniej. Monica!!!!Krzyknął, lecz nikt nie zdawał się go słyszeć, nikt nie zwracał na niego uwagi. Od kilku chwil był świadkiem sceny, która przez wiele miesięcy nie dawała mu spać po nocach....widział siebie pochylonego nad zwłokami Monici, widział grymas bólu jaki malował mu się na twarzy w tamtej chwili i przeklęte demony, które znał przecież na tyle dobrze, by mieć pewność, że ich przybycie nie zwiastuje niczego dobrego.

W tej samej chwili poczuł dotyk czyjeś dłoni na ramieniu. Po rozwarciu powiek uświadomił sobie, że był to zwykły sen..sen podobny do szeregu wcześniejszych jakie go męczyły. Prowadzący przebieg leczenia psychiatra uśmiechnął się :

- Widzę, że miewa Pan dość częste koszmary

- Tak, męczą mnie od jakiegoś czasu, odpowiedział Samuel

Stany lękowe w przypadku schizofrenii występują na porządku dziennym. Proszę się na zapas nie zamartwiać. Sukcesywne zażywanie przypisanych środków powinno wyeliminować ten stan przynajmniej w jakimś stopniu...chyba,że postanowi Pan odłożyć wskazane leki co nie było by rozsądnym posunięciem. Mięliśmy wielu śmiałych pacjentów bagatelizujących nasze wskazania. Dzięki leczeniu farmakologicznemu i zajęciom terapeutycznym jesteśmy w stanie pomóc pacjentowi, ale -jeżeli ten zrezygnuje z tego....sam Pan rozumie, przez 10 lat może żyć w spokoju, nim tylko wpadnie w wir reemisji choroby. Skutki tego mogą być poważne, a samo przywrócenie pacjenta do normalnego funkcjonowania może troszkę potrwać.

- Rozumiem, wykrztusił z siebie Samuel

Szpital zatrudnił właśnie kolejnych lekarzy, świeżych co prawda, ale z pewnością cholernie zdolnych. Młodzi absolwenci przeglądali karty chorobowe części pacjentów. Pewna młoda dama zainteresowała się Pańskim przypadkiem - wymawiając te słowa obleśnie się uśmiechnął

- Pozwoliłem sobie zaaranżować wasze spotkanie i już za chwilę pojawi się rzeczona pani doktor, który od tej pory zajmie się Pańskim przypadkiem.

Samuel nie odpowiedział nic na tę informację. Co go to obchodziło....wielokrotnie przechodził przez cykl badań, psychiatryk znał jak własną kieszeń, zażywał te nic nie skutkujące leki, a cienie jak się pojawiały, tak się pojawiały.Nic nie jest w stanie mu pomóc.

Po odejściu lekarza prowadzącego, właściwie byłego lekarza prowadzącego nękać zaczęła go tęsknota za chwilami spędzonymi z bohaterką jego koszmaru, za tym pieprzonym ułamkiem z jego życia, który przyniósł mu tyle radości. Tęsknił za nią, chciał móc choć raz ją jeszcze zobaczyć....pogodną, wiecznie uśmiechniętą, móc dzielić z nią swe pasję. Któż go lepiej rozumiał jak nie ona. Po policzkach spłynęły łzy, które wnet otarł, gdy do sali weszła młoda kobieta. Na oko w jego wieku, ubrana w żółtą tunikę i fioletowe kozaczki. Kolor włosów idealnie komponował się z kolorem jej oczu. W tym jednym ten stary poczciwiec się nie mylił, pomyślał. Przywitała się, po czym oznajmiła, że od dziś to ona jest jego lekarzem prowadzącym. Oznajmiła mu, że zapoznała się z historią choroby i że lada chwila podejmie się przeprowadzenia, jej zdaniem skutecznej terapii. Mówiąc ciągle się uśmiechała...sprawiała wrażenie ciepłej osoby. Parę dni później poinformowała go, że celem zbadania, gdzie leży bezpośrednia przyczyna jego lęków i schizofrenii, która jak sama stwierdziła wystąpiła w jego przypadku dosyć szybko, co stanowi swoisty ewenement skorzysta z pewnej metody jej zdaniem skutecznej. Miała zamiar poddać go hipnozie regresywnej, by zajrzeć wgłąb psychiki tego człowieka, by ujrzeć jakie traumatyczne zdarzenia odbiły tak głęboki wpływ na jego zdrowiu. Był niemal pewien, że podobnie jak szeregowi terapii jakim się poddał nie przyniesie to żadnego skutku, zaś cały misterny plan tej uroczej kobiety spali po prostu na panewce. Wyraził jednak akceptacje na poddanie się hipnozie.

Terapia odbyła się w niewielkim, dość przytulnym pomieszczeniu. Ułożył się na fotelu wcale nie oczekując cudu uzdrowienia duszy. Adeptka sztuki lekarskiej nie przypominała chłodnych w obyciu prowadzących zajęć. Była przeciwieństwem, wzbudzała zaufanie. Wytłumaczyła mu na czym polega owa hipnoza wskazując mu tym samym jak ma postępować. Wprowadziła go w stan pełnej relaksacji. Jego ciało stało się bezwiedne, ręce poczęły opadać, powieki zaś zaczęły ciążyć, a tym samym opadać.

- Odliczę od 10 do 1. Gdy doliczę do 1 przeniesiesz się do przeszłości i powiesz mi co widzisz. Nie będziesz tam długo. Pstryknięciem palca sprowadzę Cię z powrotem, ok ?

Po odliczeniu do końca znalazł się w ciemnym pomieszczeniu o niewielkich rozmiarach. Panował jeden wielki syf. Kurz walał się po meblach, w prowizorycznej kuchni walały się niepozmywane gary, blat stołu naprzeciw kanapy lepił się od brudu. Panował straszny zaduch, dym papierosów unosił się znad równie prowizorycznej popielniczki. Za ścianą słychać było jęk kobiety. Przeszedł się korytarzem, by zajrzeć co się dzieje. Drzwi do niewielkiego, acz w przeciwieństwie do poprzedniego pustego pomieszczenia, w którym jedynym przedmiotem było łóżko stały półotwarte. Wewnątrz zauważył parę ludzi uprawiających ze sobą seks. Byli równie wulgarni, co głośni. Z naprzeciwka dobiegł go płacz dziecka. Ruszył więc w tamtą stronę. Wszedłszy do kolejnego pomieszczenia zauważył kobietę, mężczyznę i płaczące dziecko w łóżeczku. Nikt się nim nie zajmował. Rozczochrana kobieta ubrana była w krótką czarną spódniczkę i czarny stanik. Obecny tam facet był największym oblechem jakim dane mu było ujrzeć. Nosił na sobie brudne jeansy i podziurawioną podkoszulkę. Twarz zdradzała jego oddanie alkoholowi i zapewne inszym używką. Na stole leżała butelką whiskey, wyraźnie już pusta. Na jego blacie, obok paczki prezerwatyw walała się ścieżka białego proszku. Kobieta podeszła do tegoż stołu i wciągnęła go. Rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu. Dopiero teraz zauważył pentagram na podłodze sporządzony kreda. Wokół stały zapalone świece. Dziecko nadal płakało.

- Ucisz kurwa tego gówniarza, odezwał się facet

- am go ucisz, albo niech to zrobi jedna z Twoich panienek. Dyktować możesz co najwyżej im, a nie mi.

- Nie one są jego matką, więc zajmij się do chuja tym co do Ciebie należy.

- Idź do swoich kurew jak już jesteś taki obowiązkowy, odpowiedziała ta karykatura matki, żony i kochanki.

Facet dopił szklankę whiskey, po czym dodał na odchodnym

- A żebyś wiedziała, że się kurwa nimi zaopiekuję

Kobieta spojrzała się na łóżeczko swymi rozszerzonymi źrenicami

- Czego się drzesz pieprzony bękarcie. Po czym wyciągnąwszy z paczki papierosa odpaliła go. W domu aura wszechobecnego zła była całkowicie wyraźna. Wyraz gniewu i zniecierpliwienia na twarzy tejże kobiety był coraz bardziej dostrzegalny. Podszedłszy do łóżeczka pochyliła się nad dzieckiem przypalając go papierosem. Dziecko wrzeszczało teraz z bólu.

- Milcz ty jebany bękarcie, po czym uderzyła go w twarz.

Chciał interweniować, szarpnąć ją, odsunąć od łóżeczka, ale kobieta zdawała się go nie widzieć. Był dla niej całkowicie niewidzialny. Zrezygnowany wyszedł na powietrze. Panował mrok, godzina 3 w nocy. Nieopodal starego, zaniedbanego domu, z którego właśnie wyszedł stała komórka na narzędzia. Wejście do niej było otwarte. Dobiegały od niej jakieś głosy, jakieś zawodzenia, krzyki. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to nastoletnia dziewczyna szarpiąca się z degeneratem, którego widział wcześniej wewnątrz nory, w której przed chwilą był. Dziewczyna miała rozszarpaną koszulę, koleś próbował ją zgwałcić, a że jego ofiara była raczej filigranowej budowy nie oparła się napastnikowi. Po chwili leżała cicho szlochając i słabo się broniąc. Mąż ćpunki, którą miał nieprzyjemność widzieć w chwili maltretowania ich synka z lubością gwałcił bogu ducha winną i zapewne przypadkową dziewczynę. Samuel będący świadkiem tej całej sytuacji ogarnięty był złością, wzbierającym w nim obrzydzeniem, bezsilnością i strachem...coraz większym. Poczuł w pewnym momencie przenikliwy chłód, po czym zreflektował się, że nie jest jedynym świadkiem tej tragedii. Tuż za nimi stała dziwna postać. Nie była to istota ludzka. Był to kłębek czarnego dymu rozmiarów dorosłego człowieka i mająca nawet jego kontury. Przyglądała się całemu zajściu. Zauważyła to również dziewczyna, która zanosząc się płaczem wrzeszczała o pomoc. Gwałciciel przerwał na moment zwyrodnialczy akt po czym spojrzał w kierunku cienia. Uśmiechnął się, po czym podszedł wyciągając wielkie nożyce. Dziewczyna próbowała wstać i uciec, lecz nie miała na tyle sił i szczęścia, by przedrzeć się pomiędzy jej katem a cieniem. Dopadł ją, po czym jął zadawać jej rany, na żywca wycinając ją po kawałku. Wnętrzności wypływały jej z brzucha. Samuel patrzył na to z obrzydzeniem, bał się coraz bardziej. Strach spotęgował fakt, że cień spojrzał się również i na niego. Wewnątrz komórki odgrywały się dantejskie sceny. Wszystko w promieniu kilku metrów obryzgane było krwią czy kawałkami jelit. Nie, on nie mógł już na to patrzeć. W pośpiechu wyszedł stamtąd. Szybko krok zamienił się w bieg. Mroczny towarzysz degenerata odwrócił się od potwora w ludzkiej skórze, po czym spokojnie maszerował w jego kierunku. Podobnie jak u niego szedł szybciej, coraz szybciej, w końcu rozpoczął pogoń za nim ścigając go jak zwierzynę.Nie!!!! Odejdź ode mnie!!!!!!! Demon był coraz bliżej. W momencie, gdy był na wyciągnięciu ręki przebudził się z tego koszmaru. Z oczu popłynęła mu łza. Terapeutka podeszła do niego, po czym przytuliła czule.

- Tutaj jesteś bezpieczny, nic Ci tutaj nie grozi

Dopiero po powrocie do teraźniejszości zdał sobie sprawę z tego, że pojawił się w trakcie hipnozy w domu swego wczesnego dzieciństwa, degeneraci, których widział to jego rodzice, zaś demony towarzyszyły mu praktycznie od początku jego życia. Terapeutka była dość zaniepokojona, zdezorientowana i nie takich rezultatów hipnozy się spodziewała. Widzenie cieni uważała bowiem za efekt schorzenia, na które cierpiał, nie zaś za bezpośrednią przyczynę. Pacjent zaś nawet w trakcie hipnozy je wspomina. Nie mniej jednak zaintrygowało ją to w pewnym stopniu, uznała ten przypadek za godny badania. Obiecała mu, że znajdzie sposób, by go z tego wyciągnąć.

 

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły